maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

sobota, grudnia 31, 2005

Silvester

moi rodzice to straszni nudziarze. znów siedzą na sylwestra w domu. sami. ja idę spać, bo to - wiadomo - najlepsze. bo co można robić lepszego?
tata gra na PDA w jakas gierkę z kulkami, a mama cos pachnącego piecze i siedzi na Internecie. ale mają oglądać "Constant Gardenera".
idę w kimę.
Hepi Nju Jer:-), jak mawiają starożytni Rzymianie.

Hela

Dzisiaj mnie odwiedziła Helenka. Strasznie fajnie się bawilismy razem. Przytulałem się do niej i czasem ją zaczepiałem negatywnie - tak przynajmniej to wyglądało, ale ogólnie było bardzo wesoło i interesująco.
Niedługo pojadę i odwiedzę Helę u niej:-) Będzie git.

piątek, grudnia 30, 2005

Deutschland tour

Danke schön, Tante Nicole, für alles. Es war wunderbar, bei dir und bei deinen Familie zu bleiben. Ich mag Melanie und Pascal SEHR!!!
Das Bad war bombig und ihre Spielsachen sind toll. Ich werde für ein bisschen länger zurückkommen:-)

Wir essen.

Wir baden.

czwartek, grudnia 29, 2005

franio2

mam nowego kolegę. Franek. wczoraj się urodził, tak jak mówiłem, że go będę miał. no i mam.
wygląda całkiem zabawowo, więc na pewno będzie mi dobrym kompanem.

wtorek, grudnia 27, 2005

franio

jutro będę mieć nowego kolegę. Franio ma się urodzić. na początku to on będzie dosc mały, to pewnie srednio będzie mi towarzyszył w przygodach... ale niebawem urosnie.
teraz to Antek mnie uczy życia i mówi mi zawsze, co wolno a co nie wolno (z akcentem na to drugie), a Leon mnie czasem pogłaska, czasem przytuli, Antonio zresztą też. a tata mówi, że franio powinien nazywać się Clint.
ciekawe, jak się będzie franio nazywał.

poniedziałek, grudnia 26, 2005

cuda cuda ogłaszają

bo u mnie zdarzył się cud. zasnąłem gdzies poza własnym łóżeczkiem, poza własnym wózkiem i poza własnym fotelikiem samochodowym. zasnąłem u dziadka Jurka na kanapie: tata mnie trzymał z całej siły, żebym nie uciekł, a mama spiewala mi piękne kołysanki. najpierw byłem twardy i walczyłem, usiłując się wyrwać ze szponów, ale po 5 minutach odpusciłem sobie, bo mnie sen zmożył. no i spałem ok. 1,5 h. miałem piękne sny o dużym szarym kocie, o jednym małym piesku i jednym dużym piesku...

wieża i sztuczki taty

tata zbudowal mi wieze. podziwialem ją, no ale potem musialem zniszczyc. musialem.
z tatą bawilismy sie kuleczkami. tata robil magiczne sztuczki. a kulki fruwaly po calym mieszkaniu. ale smiesznie bylo.

wtorek, grudnia 20, 2005

make-up

mordka smutna - bo jem
mordka brudna - bo jem
pianinko w gotowosci - bo jem
kubeczek w gotowosci - bo jem
obtarcie na luku brwiowym - bo biegalem zamiast jesc...

poniedziałek, grudnia 19, 2005

kosmonauta


gotowy do lotu!
melduję się przed startem!!
fajne mam palto z allegro. kanadyjskie. nówka - niesmigane. pelen szyk:-)

tata poszedl dzis do sasiadow na telewizor. dzis jego kolej, bo wczoraj mama byla. tata na rambo3, a mama na wojewodzkiego, bo jej kolega byl w programie (nie Borewicz, tylko tanczaco-spiewajacy prezenter radiowy radia RAM.

piątek, grudnia 16, 2005

perkusja


palki w dlon i gram:-)
to juz nie przelewki.

czwartek, grudnia 15, 2005

call center

no wiec wyglada na to, ze bede mogl znalezc tez prace w call center.
juz zapowiadam sie na wysokiej klasy specjaliste. a jak w call centru mnie nie beda chcieli, to najwyzej na centrali. zawsze cos.

na pewno bede rozrywkowym pracownikiem. moja mina nie zostawia cienia watpliwosci... czasem bede spiewal, a czasem spiewal i tanczyl (w call centru zwykle tak sie robi:-))

wtorek, grudnia 13, 2005

delfin - bohater

dzis bohaterem dnia byl delfinek. dałem mu szansę, a co. najpierw uczestniczył w moich wariacjach bębnowych, potem wyżywałem się na nim wespół z wielorybem (podczas bujania się na wielorybku, waliłem głową delfinka w wieloryba, całkiem nieźle...). a potem go porzuciłem na rzecz tańca i zabawy klockami.


w pewnym momencie, kiedy jeździłem sobie po mieszkaniu moim cadillakiem, podjechałem do szafek kuchennych i je otwierałem, ewidentnie czegos szukając. mama się mnie spytała:
- "czego szukasz? "
- "taty", odpowiedziałem.
ale taty nie znalazłem. gdyż tata w lublinie, a nie w szafce. szkoda. pod drzwiami też stałem i wołałem: "tata", "tato", ale ani tata ani tato nie przyszedł:-(

założyłem mamie na głowę pudełko od klocków. sobie też założyłem, ale smieszniej było na mamie.

a bęben służył mi po pewnym czasie jako stołeczek. a potem się okazało, że bohater dnia to nieźle zniszczył mój bęben, bo on całkiem twardziel jest i poorał mi membranę w bębenku:-( jak cos, to tatus mi kupi profesjonalną perkusję... i znów mi zabierze zabawkę:-) może nie?

mama wygląda dosc głupawo, ale wesoło. też jestem wesoły.

czyścioch


tak wygląda moja szczoteczka do moich zębow... choć - muszę przyznać - najczęciej i najchętniej korzystam ze szczoteczki mamy lub taty. bo moja jest taka mała... a ja jestem już duży, mam dużo zębów i duże potrzeby. a tak mnie ograniczają.
ale jestem gorliwym praktykiem szczotkowania, co niebywale cieszy rodziców mych. a warto nadmienić, iż całkiem sam, z własnej i nieprzymuszonej woli, zająłem się tą sztuką. nikt mnie nie zachęcał, nikt mnie nie zmuszał, sam - sam jeden wymusiłem na nich, żeby mi też umyli zęby!! co to, ja gorszy jestem? nie. nie jestem. zębów mam trochę mniej - jeszcze - ha ha...

niedziela, grudnia 11, 2005

tęsknota

tęsknicie za mną jak za psem...
ja za Wami też:-)

po prostu w życiu czasem tak bywa, że jestem zabiegany i nie wyrabiam. sami rozumiecie. ostatnio bylem zaangazowany w rozwój mojego talentu muzycznego, gdyz jedne mikolaje zaopatrzyly mnie w sprzety muzyczne, takie jak: beben/werbel, trabka, tamburynek i grzechotka. no i cwiczylem nierzadko i z niemalym zapalem. calkiem to fajne. rodzice to uwielbiaja, zachecaja mnie caly czas i czasem nawet tworzymy zespol muzyczny, takie trio. moze rozrywka bedziemy zarabiac na zycie.

dzis jadlem pizze. a pizza ma ser. a ja sera nie moge jesc, bo mam alergie. no, ale jadlem, bo sie rzucilem na nia. i rodzice - he he - nie zdazyli zareagowac. potem mialem czerwone policzki. a co dalej, to zycie pokaze.

wtorek, grudnia 06, 2005

mikołajki

dzis przyszło do mnie strasznie dużo mikołajów. od samego rana ciągle jakiegos spotykałem.
i chyba musiałem być bardzo grzecznym chłopcem, skoro TYLE prezentów dostałem.
ho-ho-ho-ho...


poniedziałek, grudnia 05, 2005

tata z żurnala

bo wy nie wiecie, ze moj tata jest z żurnala. bo on jest. patrzcie, jak szykownie wyglada:-)
bardzo szykownie:

i ma jeszcze taki zolty wiatraczek, jak ja lubie. widze, ze on tez sie lubi taki bawic.

niedziela, grudnia 04, 2005

katarek

a jednak. nabawilem sie katarku. podla sprawa. nie mozna normalnie funkcjonowac. sprejuja mi nos - jacys dziwni - i mysla, ze to swietna zabawa. robia: psik psik, ale coraz gorsza skutecznosc maja albo tez ja jestem coraz sprytniejszy. bywa.

dzis mialem atrakcyjny dzien, bo bylem w atrakcyjnym miescie Walbrzych i byla atrakcyjna impreza imieninowa i atrakcyjnie bawilem sie z Alda i atrakcyjnie przygrywalem na pianinku i byly super-atrakcyjne schody i atrakcyjna miotla no i atrakcyjne towarzystwo. nie ma co.

teraz w zaciszu mego pokoiku spie. tylko ten katarek.

aha, mamusia zdjela mi plasterek z czolka i wcale blizna nie wyglada tak zle. no od razu rzuca sie w oczy, ze anioleczkiem nie jestem, ale JA JESTEM ANIOLECZKIEM. mamusia mi mowi, ze jestem, to jestem.

czwartek, grudnia 01, 2005

Dolne dwójki

mam kolejne do kolekcji zęby. tzn. lewa dolna dwójka już się pojawila ze dwa dni temu, a prawa idzie. teraz jak ugryzę, to normalnie od razu palec mamie odgryzam: chap!
jak mama i tato chorują w domu, to trochę się nudzę, bo nie da się ich nadto eksploatować, bo sily nie mają. starzy już są. ale dzis już bylo lepiej, mama nawet maskę chirurgiczną zdjęla. i dzis to się strasznie fajnie bawilem, bo skakalem jak gupi na hustawce, co wisi na futrynie mojego pokoju, i strasznie wesolo nam bylo i gwarnie. i potem bawilem się w taką zabawę, że karmilem paluszkami mój niebieski stopień, bo on ma takie dziurki z boku, no to wkladalem mu paluszki do srodka, żeby mial. i bieglem potem do mamy, wdrapywalem się na blat (prawie no, tak do polowy wysokosci szafek na razie się wdrapuję) i zawodzilem znacząco, wskazując lapkami w kierunki szafki z paluszkami. mama chętnie mi dawala paluszki, mysląc, że je zjadam, ale jak zobaczyla, że karmię podnóżek, to się ubawila i więcej dawać nie chciala. nie rozumiem.

mam tu nieco niefortunną minę, gdyż jadlem akurat chlebek albo kielbaskę - nie ważne, ale wlasnie uskutecznialem pogrywanie na pianinku "z podjazdu". niezla rzecz. no ale jak zobaczylem aparat, to musialem do niego podjechać... jak najbliżej kamer!!!