maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

poniedziałek, marca 22, 2010

sonia i kamyczek





piątek, marca 19, 2010

piątek

przestało padać i zrobiło się trochę przyjaźniej, więc pozwolono mi pójść na plac zabaw. chciałem już rano, ale wtedy szliśmy do przychodni [która wyglądała lepiej niż moje przedszkole, bo miała mnóstwo przestrzeni dla dzieci i całe stosy zabawek. nie chciałem stamtąd iść, ale trzeba było iść dalej].
w końcu wylądowałem na placzabawie.

jako że dostałem zestaw do murowania ze szwedzkiej ikeji, to koniecznie chciałem go od razu użyć i trochę pobetonować i pomurować, ale nie miałem cegieł, ech życie.


ciocia Ola spacerowała Kamyczka:

...a mama tymczasem poszła biegać:

potem mama ćwiczyła, a ja testowałem kolejne sprzęty na kolejnym placzabawie z drugiej strony bloku.

czwartek, marca 18, 2010

kamyczek

a tymczasem w polsce...

tata został z soniusią i obiecał oduczyć ją ciągłego sikania do łóżka w nocy...
sonia się zesikała znów jak ledwo co się położyła, czyli od razu widać, że z premedytacją, po czym tata kazał jej samej zmienić pościel. zmieniła. a potem już tylko śpiewała sobie późnym wieczorem w łóżku.
jednak w nocy soniutka kaszlała i tata wziął ją do siebie do łóżka. o 5.37 stwierdziła, że już jest dzień. marudziła. potem poszła. wróciła o 7:45 i zasnęła. po pół godzinie tata ją zbudził, a ona usiadła i : "no to wstawajmy!!"

mała Szwedka:

środa, marca 17, 2010

spacer

poszliśmy na spacer z dzidziusiem. zwiedziliśmy okolicę, poszliśmy do centrum handlowego Burlöv Center, gdzie nabyliśmy w supermarkecie przeterminowane mleko i sok pomarańczowy oraz ananasowego loda bez alergii. mama poszła do sklepu sportowego obejrzeć rzeczy do biegania, mnie to za bardzo nie interesowało, więc poczekałem z ciocią i wózkiem na zewnątrz. mama nic nie kupiła, ale jej się podobał asortyment.
więc na pewno wróci do tego sklepu... :-)
oglądam teraz bajkę w pokoju Isaka i Natashy, a ciocia Ola ogląda mecz piłkarski, co sobie wczoraj nagrała i nie wie, kto wygra, Inter czy Chelsea... a mama wie, bo sprawdziła w internecie...
ja też nie wiem. mnie krecik interesuje aktualnie. choć mama powiedziała, że w przyszłym roku zacznę trenować piłkę nożną. więc może jednak powinien się tym meczem zainteresować.



u Izaka znalazłem bakugany i oświeciłem mamę, co to jest i skąd je znam... fajnie się nimi bawię :)

malmo

poleciałem do Szwecji i jestem u Kamyczka i cioci Oli.
tutaj mówią po szwedzku, nie po angielsku, jak w Anglii u drogiej cioci Oli.
całą podróż samochodem do Katowic konsekwentnie nie spałem i maniakalnie wypytywałem mamę, kiedy dojedziemy na lotnisko, czy nasz samolot poczeka na nas, czy nie odleci bez nas i ile jeszcze, bo mi się pić chce. za oknem szalała śnieżyca, potem ulewa, a potem było ciemno całkowicie, ale dojechaliśmy w ostatniej chwili. samolot na nas poczekał, zdążyłem na lotnisku nawet napić się kubusia, a potem przeszliśmy przez bramki i panu za dwoma monitorami bardzo spodobał się mój samochód, który ukryty był w torbie. a pan go zobaczył !! cuda!!
mama musiała się trochę tłumaczyć z cieczy w pojemniku na mocz, ale pan uwierzył, że to syrop na alergię, którego oryginalne opakowanie zawierało 150ml, więc wykazał zrozumienie dla mamy pomysłowości, a nawet powąchał, ale to chyba w ramach wypełniania obowiązków służbowych. a potem już musieliśmy biec do samolotu, bo już wszyscy wsiadali i bałem się, żeby nie odleciał bez nas... więc się trochę wpychałam między ludzi.
w samolocie byłem mocno podekscytowany -> całą drogę studiowałem kartę informacyjną dotyczącą lądowania na wodzie, zakładania masek tlenowych, kamizelek ratunkowych i przyjmowania bezpiecznej pozycji, mama nie chciała ze mną współpracować za bardzo, bo była zmęczona i chciała trochę pospać, ale jej nie dałem, moja ciekawość świata zwyciężyła olbrzymie zmęczenie mamy i jej chęć do krótkiego cichego odpoczynku. więc musiała mi wszystko wytłumaczyć i opisać ze szczegółami. patrzyłem też za okno, ale ciemno było i nic nie widziałem. dopiero tuż przed lądowaniem zobaczyłem czerwony samochód na drodze.
bardzo szybko dolecieliśmy do Malmo, musiał być bardzo silny wiatr, bo samolot przyfrunął radykalnie wcześniej, ale ciocia Ola na czas pojawiła się na lotnisku i nas zabrała do swojego domu, do Kamyczka i babci Asi, która z nim została. po drodze pytałem o ten czerwony samochód, który widziałem z samolotu, gdzie on jest...
bladym świtem babcia Asia już odleciała do domku i mama została z Kamyczkiem, bo ciocia Ola zabrała babcię na samolot.

teraz zaś oglądam szwedzką telewizję, ale coś po angielsku w niej mówią, może nie ten przycisk wcisnąłem.

środa, marca 10, 2010

sonia i mama dziś

Kinderbal

jubilatka jawi się jako piękność:

Sonia wyprawiła swój trzeci w życiu Kinderbal, gdzie wśród gości nie zabrakło Tygryska, Prosiaczka, Lucky Lucka, Kaskadera, Księżniczki, Boba oraz Skejta. dzieci się pięknie bawiły: dziewczynki goniły ze skakanką, która okazała się hitową zabawką - dziewczyny na sznurku [!!] a chłopaki robiły prawdziwe przygody, jak na chłopaków przystało. dlatego chłopaków nie uwieczniono na fotografii.
oto i goście [gościówy]:










odpowiednie ilości żelków, lizaków, precelków, ciastek i soczków pozwoliły przetrwać jakoś ten czas... a kiedy będą moje urodziny???
sonia chce już być duża [żeby móc nosić okulary słoneczne, póki co podkrada mamie i robi się na starą maleńką... ], ale wciąż jest mała, co zrobić.


jest nadzieja na więcej zdjęć [ostrych i ciekawych...], bo nasze niekoniecznie się nadają...

wtorek, marca 09, 2010

tenis master

rozpoczynam kolejną karierę. tym razem tenisową. trzeba jakoś zadbać o swoją przyszłość, więc pomyślałem, że może zostanę aggasim albo borisem beckerem. pobiegam trochę za piłeczką z rakietą, na pewno dobrze mi to zrobi.
swoją pierwszą rakietę w życiu dostałem już dawno, jeno ześniedziała w piwnicy, ale ją odkurzyłem.
tak już trafiałem w piłkę:
na dole

tenisista młody dobrze się zapowiadający