maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

piątek, grudnia 31, 2010

szczerbol

no i wreszcie się stało. nie mam pierwszego mlecznego zęba. ruszał się już okrutnie, nie mogłem komfortowo jeść mojej ulubionej bułki z pasztetem i serem żółtym, więc doszło do małego zabiegu stomatologicznego w warunkach iście podziemnych: bez znieczulenia, bez dezynfekcji, nitką od szycia... skuteczne szarpnięcie zakończone szczerbatą gębą oraz skarbem w pudełeczku: pierwszym zębem :-)



sonia się szczerzy, ale nie dała sobie wyrwać żadnego zęba :)

piątek, grudnia 24, 2010

wesołych świąt


życzę Wam wszystkiego najlepszego i dużo szczęścia, jak życzyłem mamie na wigilii.
zrobiłem niezły koncert kolęd, widownia zaniemówiła!! trzeba przyznać, dałem czadu! pani Małgosia byłaby ze mnie dumna. nie dość, że wyglądałem bardzo elegancko za sprawą mamy wizyty w Londynie, to jeszcze bardzo wybitnie grałem na klawiszach. jednej kolędy to się dopiero dziś nauczyłem!! a potem też zaśpiewaliśmy z sonią "świeć gwiazdeczko małą świeć", gdzie mój wokal wyróżniał się z tłumu [tłumu - co prawda - nie było - ale wokal soni był zauważalny jako równie wybitny, jak nie wybitniejszy, starała się gwiazdeczka zaistnieć w świetle reflektorów].
jednak nie miałem za bardzo co jeść... grzyby - fuu, bardzcz - bleee, smażony dorsz - ości miał co niemiara... dopiero paluszki rybne z przemiału były zjadliwe oraz liczne ciasta, wśród których dla mnie sernik cioci Oli wiódł prym. sonia za to wyjadała opłatki, tak że ledwo starczyło na składanie życzeń. poza tym, soniutka nie mogła doczekać się rozdawania prezentów, a w zasadzie otrzymania pierwszego prezentu przez nią samą. jak tylko dostała pierwszy prezent, była już w pełni usatysfakcjonowana i w zasadzie cała impreza mogłaby się skończyć....

mama w moim kapeluszu kowbojskim:

czwartek, grudnia 16, 2010

pływamy

jesteśmy rybkami tudzież delfinami, w zależności od naszych zdolności i chęci.

filmik należy oglądać na FULL SCREEN/ ful skrin/ taki znaczek z czterema strzałkami po prawej stronie paska na dole filmiku sugerujące rozszerzenia obrazu w czterech kierunkach:

Na basenie from pio on Vimeo.

środa, grudnia 08, 2010

maraton Lizbona

nasza mama wygrała!
-> z wiatrem [do 60 km/h... sztorm!]
-> z zaskakującą liczbą wzgórz, na których leży Lizbona [podbiegi i zbiegi pod wiatr, który zatrzymywał z miejscu]
-> z kiepską organizacją [no comments...]
-> a przede wszystkim, z własnymi słabościami

Vivat Mama!

smak zwycięstwa

6 km

... i 36 km, a za nim już tylko góra

z Agunią - supportem i fanem :-)

"polski" team

rozgrzewka z ciocią Moniką

Maratona Seaside Lisboa 2010