maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

niedziela, lutego 26, 2012

pizza

była sobota. było kucharzenie. najpierw znów skonstruowałem listę zakupów, przy pomocy mamy dyktującej potrzebne produkty. kupiłem drożdże, szpinak, mąkę, śmierdzielek, mozzarellę, salami, pieczarki, a także bazylię.

podsmażam pieczarki
moja pomocnica pokroiła serek, zjadła większość śmierdzielka, ale całe szczęście mama miała zapasy. potem jednak z braku kolejnej pracy poszła na przerwę porysować Pippi.
kuchareczka na przerwie
kiedy już nadszedł odpowiedni moment, rozsmarowaliśmy sos na nasze pizze i zajęliśmy  się ich dekorowaniem.
kuchciki rozsmarowują sos

smarujemy pizze
pizze prezentowały się wyśmienicie. każdy miał swoją ulubioną wersję. zostały pożarte w większym gronie niż nasza rodzina, żeby nie było, że jesteśmy takimi żarłokami. chociaż ja z Sonią jesteśmy! ja potrafię zjeść połowę takiej pizzy sam, ale akurat wczoraj miałem skromniejsze możliwości i podzieliłem się z innymi.

wyroby gotowe do pieca

sobota, lutego 25, 2012

sobota - urodziny kota

wczoraj położyliśmy się spać z Soniusią o bardzo przyzwoitej porze, po przeczytaniu kolejnego rozdziału Pippi, po wyśmianiu się do rozpuku. zalegliśmy w jednym łóżku, bo my się bardzo kochamy i chcemy spać w jednym łóżku, ale w tygodniu to nam mama nie pozwala, bo mówi, że się nie wyśpimy do szkoły i przedszkola, ale w weekend możemy. tak więc wczoraj położyliśmy się u mnie i ja bardzo szybko zasnąłem, bo mam taki wielki talent do zasypiania w ułamku sekundy w każdych okolicznościach przyrody podczas gdy Soniusia jeszcze wiele długich minut i godzin spędziła, zanim wreszcie usnęła. zresztą jak tylko ja zasnąłem, Sonia poszła do swojego pokoju i tam ułożyła sobie posłanie.
dziś jednak wstaliśmy o świcie, żeby wspólnie spędzić czas na zabawie, pysznej jak zwykle.
a potem poszliśmy na śniadanie i tak właśnie śniadaliśmy:





aha, należy dodać, że mój strój to strój agenta, stąd marynarka od mojego garnituru. to doprawdy druga skóra dla mnie! jakiż ja bywam elegancki! powinienem chodzić do szkoły z mundurkami i codziennie mieć przywilej noszenia garnituru i krawata!!!

album

artyści w naszym domu tworzą dla rodziców ALBUM. inspiracją doń stał się album laurek, który Sonia dostała w przedszkolu na urodziny od swoich koleżanek i kolegów z grupy.
postanowiliśmy więc wyprodukować album dla rodziców i oto jego elementy:



klaun Nika żongluje


rodzina


mama królewa

dla Taty - Niko

dziewczynka kosmonautka dla Tatusia

mama wg Soni

biało-czerwony potwór

lasagne w paszczy

sonia biało-czerwona

niedziela, lutego 19, 2012

Sonia 5 lat stara

nie mogłem się od kilku dni doczekać, kiedy nadejdzie DZISIAJ. kiedy tylko nabyłem przy mamy pomocy prezent urodzinowy dla Soniusi, koniecznie chciałem od razu jej wręczyć, gdyż to strasznie trudne tak czekać z prezentem, którego nie można ofiarować.
najpierw powiedziałem Soni, że mam prezent, potem pokazałem, w której szufladzie jest schowany, potem w końcu pokazałem jej ten prezent, ale dopiero DZIŚ go wręczyłem.
Soniutka dostała ode mnie dwa chomiczki, jeden ma irokeza [dziewczyna: Justysia], a drugi to chłopak: Julian. same chodzą, zawracają i się przytulają i jeszcze się całują. aaa, i jeszcze bez przerwy gadają po angielsku i po chomikowemu :) sonia uważa, że po angielsku i po polsku, ja twierdzę, że po chomikowemu. nie ma tu zgodności między nami.
cztery zdechłe chomiczki

a poza tym, na marginesie wyczekiwania na gości popołudniowych, składamy naszemu kuzynowi Kamranowi serdeczne życzenia z okazji dwóch lat które to dziś kończy. my aktualnie czytamy Pippi Långstrump vel Pończoszanka, więc będziemy mieli wspólne tematy do rozmów :)

sobota, lutego 18, 2012

byli goście...

mieliśmy wspaniałe popołudnie w gronie naszego pokolenia, naszych równieśników, z którymi wylądujemy za parę lat w III LO, jak matki wszystkie i ojców część :)
pięknie się bawiliśmy, miło było znów się spotkać i wspólnie pobrykać bryku-bryku. zabawa w chowanego stanowiła największą rozrywkę, a na naszych czterech poziomach doprawdy było gdzie się chować i - co więcej - było można akustycznie zaistnieć na starych drewnianych poniemieckich schodach!

oto Adaś, najmłodszy z towarzystwa, które się zjawiło na imprezie:

Adaś i jego mina
a to Alicja, którą na wstępie pobiłem patykiem, bo mi dziewczyny przeszkadzały, ale potem ją przeprosiłem i było spox.
Alicja, lat 6

a to Ania, siostra Adasia i niemalże bliźniaczka Soni - bardzo się dziewczyny lubią:

Ania, lat prawie 5

a to Ola - prawdziwa bliźniaczka Alicji:
Ola, lat 6

a to ja z dziewczynami:

ja i dziewczyny :)

my z Adasiem robimy zadymę:
Adaś the best

a to Sonia, jutrzejsza solenizantka, która została dziś hojnie obdarowana; kolczyki na magnez zrobiły furorę w soniowym życiu, gdyż - jak wszystkim wiadomo - Sonia niezmiennie naciska na mamę, by przebiła jej uszy, bo przecież kolczyki są najpełniejszym atrybutem każdej damy. no a teraz, z pszczółkami na magnes, Sonia ma prawdziwe kolczyki bez przebitych uszu! genialne w istocie.

sonia moja

a tu na prędce stworzyłem wizualne wsparcie dla historii cioci Karoliny, która opowiadała jak złodzieje kradną opony, koła, rowery i pralki z piwnic w ich domu... ja natomiast szybko stworzyłem obraz złodziei kradnących królika z klatki... jednakże - jak widać na obrazku - znalazłem rozwiązanie na złodziei: wszystko pod prądem!!!

historia cioci Karoliny w obrazie, wg Nikodema

a na koniec dnia, kiedy nasi wspaniali goście już opuścili progi naszego domostwa, oddaliśmy się z Sonią pracy twórczej, by dokończyć "nasz decoupage", jak się Soni wydawało. wiedziałem, że coś tu nie gra... ale nie wiedziałem do końca, co... ale mama przyszła z pomocą leksykalną. w każdym razie, pomalowaliśmy ozdobioną przez nas skrzyneczkę, którą Sonia otrzymała w podarku.
nasz decoupage, w mniemaniu Soni

malujemy

artyści się realizują

idą goście...

robię sam ciasto czekoladowe.
pierwsze w moim życiu ciasto czekoladowe.
co więcej, jest to najlepsze ciasto czekoladowe, jakie mama jadła w życiu, a na pewno najlepsze, jakie wyszło z jej piekarnika. no i jest to najlepsze ciasto, jakie ja jadłem - oczywiste!
ciekawe jest, że przepis wzięliśmy z mojego podręcznika do I klasy z czytanki do głoski "CZ" [cz jak czekolada, więc ciasto czekoladowe]. musiałem najpierw przeczytać dokładnie czytankę, po czym zrobić listę zakupów, co byśmy mogli nabyć odpowiednie produkty. tak więc sam osobiście przeczytałem przepis, zrobiłem listę zakupów, do której dopisałem jeszcze - za wskazówką mamy - czosnek [już nie do ciasta], keczub [też nie do ciasta] oraz jeszcze kilka produktów. w sklepie musiałem wielokrotnie odczytywać moją listę i sprawdzać, czy już wszystkie produkty są w koszyku.
świetnie się spisałem - kupiliśmy wszystko, co było na liście, a nawet więcej :)

ekipa kuchenna

wieśniareczka i kowboj

kucharz pełną gębą
oto produkt końcowy mojej sobotniej aktywności:
pyszne ciasto czekoladowe

piątek, lutego 17, 2012

artyści

jesteśmy - jak widać poniżej - artystami zaawansowanymi.
ja - jak wiecie - wybrałem już dla siebie zawód i zostanę malarzem, ale też wybrałem drugi zawód - archeolog. mogę w końcu mieć dwa zawody. ja już coś ciekawego wykopię, to wtedy to namaluję. :)

zwierzaczki Nikodema

zwierzaczki Nikodema
a Sonia uczy się nowych technik rysowania fryzur: grzywka asymetryczna to trochę archaizm już, ale jej nie wyprowadzam z błędu, niech się dziewczyna rozwija.
ważne, że pieski i kotki są!

Soni dziewczyny z psami

Soni obrazek

Soni hellokitty z kotkiem i stadem motyli

czwartek, lutego 16, 2012

dzień babci i dziadka

u nas w szkole, dzień babci i dzień dziadka obchodziliśmy z lekkim poślizgiem, gdyż mieliśmy co ćwiczyć i pani Kasia chciała, żebyśmy byli dobrze przygotowani. w związku z tym, od dwóch miesięcy przygotowywaliśmy nasze występy, a nawet na tę okoliczność dostałem pierwszą jedynkę i pierwszą szóstkę. wszystkie dzieci odświętnie ubrane, umyte i odwszawione, zaprezentowały swoje talenty przed gronem babć i dziadków.

deklamuję wiersz
z babcią Asią


portrety dziadków, które przygotowałem w prezencie

wtorek, lutego 14, 2012

urodziny babci Asi


piątek, lutego 10, 2012

łyżwiarz

ha! jestem najlepszy z rodziny w jeździe na łyżwach. wczoraj poszliśmy całą rodziną pojeździć i musiałem mamę ciągnąć na linie. ale trochę dla zabawy, bo jednak mama dawała radę - jestem pewny, że dzięki moim i Soni radom, jak jeździć.
ja natomiast fantastycznie sprawdziłem się jako pociągowy dla Soni - tylko jak JA ją ciągnąłem na linie, to Sonia ładnie i równo jechała. jak ciągnęli ją mama lub tata, to Sonia ciągle glebę [a w zasadzie taflę] zaliczała. ale też chyba miała na sobie zmęczenie całego dnia w przedszkolu, bo w przedszkolu - wiadomo - można się utyrać i potem człowiek nie ma tyle energii i werwy do jazdy jak ja po szkole.
w każdym razie, jestem świetnym łyżwiarzem. jeżdżę szybko, zwinnie i z uśmiechem na ustach. a potem karnie schodzę z lodowiska na jedno słowo taty!!

czwartek, lutego 09, 2012

ślepa kura


poniedziałek, lutego 06, 2012

niedziela o poranku

mama wybiera się na trening, szykuje nam na śniadanie bułki drożdżowe na parze, pochłaniamy z Sonią 6 bułek z dżemem truskawkowym, a w tle oblizują się prosiaki: