maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

niedziela, września 30, 2012

ludziki i zwierzaczki

nazbieraliśmy. nawierciliśmy. 
mamy orła, żółwia, żyrafę, nosorożca, jeże oczywiście, i ludziki. 

orzeł na pierwszym planie

żółw

żyrafa, jeż, nosorożec

ludzik i jeż

fotograf tańczący

fotograf fotografujący


fotografka z krzywym zgryzem

poniedziałek, września 24, 2012

nasza kamienica

zbudowaliśmy z Sonią naszą własną kamieniczkę.
ja byłem odpowiedzialny za drzwi, framugę oraz inne detale, Sonia natomiast zajęła się firankami i zrobiła wspaniałe ozdobne wielowarstwowe firanki.
przynieśliśmy sobie naszą kamieniczkę do domu, jako że zrobiliśmy ją w muzeum architektury, ale po zajęciach mogliśmy zabrać sobie. to sobie zabraliśmy.


Krynica Zdrój - wspomnienie wakacji

miałem w tym roku fantastyczne wakacje z dziadkiem Jurkiem w Krynicy Górskiej. pojechaliśmy tym razem w góry i bardzo nam się podobało. oto fotoreportaż z naszych działań w górach. robiłem bardzo dużo ciekawych rzeczy, zostałem wspinaczem linowym, a także saneczkarzem, że nie wspomnę o modelowaniu, by uzyskać swój wspaniały portret. Moja koleżanka Jagoda była również w tym czasie w Krynicy u swojej babci i zrobiłem jej sesję zdjęciową, której namiastkę przedstawiam poniżej.

w kolejce górskiej

na górze




modeluję do portretu

park linowy






z Nikiforem


zjazdy saneczkowe





z moim dziadkiem Jurkiem i z moją koleżanką Jagodą

zdjęcie Jagody z Nikiforem


modelka mi pozuje


Jagoda

niedziela, września 09, 2012

bieg solidarności/ szpital domowy

jak przystało na początek września, biegamy "solidarnie". pojawiliśmy się z rana na starcie, było koszmarne zamieszanie, brakowało numerów startowych - organizator sprawił, że wielu rodziców i wiele dzieci miało bardzo niemiły poranek, bardzo stresujący i chaotyczny.
Mamie udało się wyszarpać dla mnie numer startowy w ostatniej chwili, tuż przed startem chłopców ośmioletnich. stanąłem na linii startu wraz z ponad dziewięćdziesięcioma rówieśnikami.
Pan starter prosił, by startować rzędami, bo był okropny tłok na linii, jednak chłopcy go nie posłuchali. Zostałem wywrócony przez tłum, który po mnie przebiegł i jak się pozbierałem z ziemi, zszokowany, obolały i przestraszony, chłopaki byli już 100-200 metrów przede mną. Mama rzuciła się mi na pomoc, podniosłem się i zacząłem gonić chłopaków. Niestety, numer startowy podczas upadku mi się oderwał w połowie, więc biegłem trzymając numer na brzuchu. Mama wołała, żebym puścił ten numer, ale ja nie chciałem. Bałem się, że mi całkiem odpadnie. Sukcesywnie przeganiałem konkurentów i do końca kilometrowego dystansu przegoniłem dwie trzecie uczestników. Dobiegłem w czasie 5:32, ale należy pamiętać, że na starcie straciłem co najmniej pół minuty.
Byłem jednak najdzielniejszy - pozbierałam się po upadku i zmobilizowałem. Mama była ze mnie BARDZO dumna. 

medalista
okazało się, że marudna i płaczliwa tego dnia Sonia nie bez powodu jest nie do zniesienia. po południu wydało się, że boli ją ucho i ma powiększony węzeł. zorganizowałem jej więc szybko szpital domowy, przyniosłem wszystkie niezbędne elementy wyposażenia szpitala i pilnowałem mojej pacjentki, by było jej komfortowo, ciepło i dobrze.
pacjentka

sonia dzidzia

szpital
stając na straży przydomowego szpitala, podczytywałem Małą Księżniczkę Piratkę. spisałem się znakomicie w swojej roli, bo już po godzinie, pacjentka przyjmowała gości i wszelkie dolegliwości ustały, bądź też przeszły na drugi plan, kompletnie nie znaczący w tym momencie, tak by pacjentka mogła tańczyć, malować, wywijać tańce na parkiecie. Skuteczną terapię - jak widać - zastosowałem.