dziecko wojny i pokoju
wojny:
jak już pobrudziłem sobie moją piękną koszulkę reprezentacji Anglii w piłce nożnej sadzą od grilla, która znajdowała się na szczypczykach, które trafiły w moje zwinne rączki, kiedy się przechadzałem koło wujowego grilla, to okazało się, że mama nie wzięła mi żadnej koszulki na zmianę, a po kąpieli w baseniku byłem z lekka sinawy, wtedy ciocia się zlitowała nade mną i użyczyła swojej koszulki, w której prezentowałem się ... jak widać... ale były jeszcze jedne szczypczyki - tym razem czyste - którymi wciąż mogłem się zajmować.
i pokoju:
a potem koszulka już wyschła na słoneczku (na sznurku w sumie), i wepchnąłem się mamie na leżak i poczytałem trochę kobiecą prasę, żeby być na czasie...

i pokoju:

2 Comments:
Uf, jak dobrze ze sadza zostala usunieta z koszulki!!! Mama uzyla OMO do prania?
na sadzę to płyn do naczyń - bardzo skuteczne :-)
Prześlij komentarz
<< Home