maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

czwartek, sierpnia 17, 2006

hej, jestem

wakacjekrzyczę sobie

pierwszy raz w życiu byłem na letnich wakacjach. muszę przyznać, że było pierwszorzędnie :-)
nad jeziorem na Kaszubach żyłem sobie wolny niczym ptak. jak chciałem jeść - to jadłem, jak chciałem iść do piaskownicy, to szedłem,
jak chciałem jeździć na rowerku (nie swoim,oczywiście) - to sobie jeździłem.
każdego dnia bawiłem się z dużą ilością dzieci, najczęściej starszych niż ja, które to ciągałem za rękę w różne miejsca, gdzie akurat
chciałem przebywać, najczęściej była to olbrzymia piaskownica, gdzie robiłem baby i babki.
biegam sobie wolny kąpałem się też w jeziorku, głównie pływając na grzbiecie mojego żółwia ("juca"), choć gdy odkryłem radość budowania bab w błotku przybrzeżnym,
to z chęcią nie wchodziłem do zimnej wody, lecz pozostawałem w owym błotku.
mama za to pływała daleko, a ja przypływała do brzegu to kazałem jej płynąć "tam", wskazując jednoznacznie środek jeziora jako kierunek i machając
adekwatnie rączkami, żeby wiedziała, jak ma płynąć. zwykle wiedziała.
potem pojechaliśmy nad morze. babko, babko, udaj się
wszyscy mówili ( i prognozy mówili), że bedzie padać i że będzie zimno. nie padało i było ciepło.
bardzo podobała mi się ta mega-olbrzymia piaskownica. budowaliśmy mnóstwo bab, i kopaliśmy dziury, w których była woda.
kopaliśmy z tatą też piłkę i było strasznie wesoło.
zawsze, gdy szliśmy nad wodę i do tej dużej piaskownicy, to po drodze spotykaliśmy wszelakie atrakcje, a wśród nich następujące postaci:to jest wlasnie tygrysek
"samunia" (automat - samolot, do którego się wchodzi i on lata i wydaje dźwięi"
"koń"
"auto"
"grysek" (tygrysek)
"heliptyta" (helikopter, rzecz jasna).
mama i tata dziwnie reagowali, ilekroć, pełen entuzjazmu, zauważałem bliskość jednego z wyżej wymienionych lub też lokalizowałem nowego przyjaciela.
no cóż, życie jest ciężkie.

tak minęły wakacje. czekam na następne:-)

2 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

No wszystko pięknie... a o pięknym (dość krótkim) ,ale jakże sympatycznym zakończeniu wojaży wakacyjnych zapomniałeś....
a wujo Jacek tak dzielnie wiosłował po jeziorze... :)

6:44 PM  
Blogger maddox said...

okej okej.
nie wspomniałem, gdyż zabrakło mi czasu - ale przyznaję, że wyjazd był udany i pysznie się na nim bawiłem. do zobaczenia w Boszkowie:-)

10:56 AM  

Prześlij komentarz

<< Home