aktualne zajęcia
bieżąco zajmuję się niezmiennie i wbrew woli rodziców podnoszeniem soniutki. czasem trzeba ją uchronić przed zjedzeniem kolejnej porcji ziemi z donicy, czasem trzeba siebie uchronić przed jej atakiem na moje zabawki, a czasem trzeba ją ustawić do zdjęcia, co miało miejsce w tym przypadku. stawiała opór. bezskutecznie.
poza tym, jestem wesołym chłopcem, który atrakcyjnie i rozrywkowo spędza czas z ukochaną soniutką: bawimy się, rzucam jej zabawki, śpiewam jej, mówię, co wolno, a czego nie wolno (wspaniała rola mi się trafiła). w sumie to lubię moją soniutkę niezmiernie.
a w sobotę byliśmy na pikniku w przedszkolu, gdzie odbyło się również pasowanie maluchów na przedszkolaków... wszystkie dzieci z poszczególnych grup występowały, śpiewały, choreografowały się. kiedy przyszła pora na naszą grupę maluchów, to jedno dziecko zostało w ławce i nie miało najmniejszych zamiarów wyjść i robić z siebie pajaca.. ja byłem tym dzieckiem. siarę zrobiłem rodzicom... zawiodłem ich do szpiku kości... ale po występach były różne inne atrakcje na pikniku. i robiłem drzewko szczęścia z jarzębiny, liści i kamienia, robiłem pizzę, prałem ubranka i jadłem ciacha, jak widać poniżej: oto fotografia z moją ukochaną panią Iwonką:
"co to jest wleś?"
spytałem mamusię dzisiej rano, jakem jadł śniadanie i symultanicznie czytałem książkę o zwierzątkach, no i dostrzegłem wodę (strumień) i spytałem, gdzie on jest i mama powiedziała, że w lesie...
poza tym, jestem wesołym chłopcem, który atrakcyjnie i rozrywkowo spędza czas z ukochaną soniutką: bawimy się, rzucam jej zabawki, śpiewam jej, mówię, co wolno, a czego nie wolno (wspaniała rola mi się trafiła). w sumie to lubię moją soniutkę niezmiernie.
a w sobotę byliśmy na pikniku w przedszkolu, gdzie odbyło się również pasowanie maluchów na przedszkolaków... wszystkie dzieci z poszczególnych grup występowały, śpiewały, choreografowały się. kiedy przyszła pora na naszą grupę maluchów, to jedno dziecko zostało w ławce i nie miało najmniejszych zamiarów wyjść i robić z siebie pajaca.. ja byłem tym dzieckiem. siarę zrobiłem rodzicom... zawiodłem ich do szpiku kości... ale po występach były różne inne atrakcje na pikniku. i robiłem drzewko szczęścia z jarzębiny, liści i kamienia, robiłem pizzę, prałem ubranka i jadłem ciacha, jak widać poniżej: oto fotografia z moją ukochaną panią Iwonką:
"co to jest wleś?"
spytałem mamusię dzisiej rano, jakem jadł śniadanie i symultanicznie czytałem książkę o zwierzątkach, no i dostrzegłem wodę (strumień) i spytałem, gdzie on jest i mama powiedziała, że w lesie...
3 Comments:
:) no prosze, ile przygód fajowych, nie ma to jak los vikinga ;)
albo pirata!
ja to sie do dzis zastanawiam co to jest 'maczkupaczka' bo tak w piosence bylo o kaczce dziwaczce "kupila raz maczkupaczke"
:D
Prześlij komentarz
<< Home