maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

środa, marca 17, 2010

malmo

poleciałem do Szwecji i jestem u Kamyczka i cioci Oli.
tutaj mówią po szwedzku, nie po angielsku, jak w Anglii u drogiej cioci Oli.
całą podróż samochodem do Katowic konsekwentnie nie spałem i maniakalnie wypytywałem mamę, kiedy dojedziemy na lotnisko, czy nasz samolot poczeka na nas, czy nie odleci bez nas i ile jeszcze, bo mi się pić chce. za oknem szalała śnieżyca, potem ulewa, a potem było ciemno całkowicie, ale dojechaliśmy w ostatniej chwili. samolot na nas poczekał, zdążyłem na lotnisku nawet napić się kubusia, a potem przeszliśmy przez bramki i panu za dwoma monitorami bardzo spodobał się mój samochód, który ukryty był w torbie. a pan go zobaczył !! cuda!!
mama musiała się trochę tłumaczyć z cieczy w pojemniku na mocz, ale pan uwierzył, że to syrop na alergię, którego oryginalne opakowanie zawierało 150ml, więc wykazał zrozumienie dla mamy pomysłowości, a nawet powąchał, ale to chyba w ramach wypełniania obowiązków służbowych. a potem już musieliśmy biec do samolotu, bo już wszyscy wsiadali i bałem się, żeby nie odleciał bez nas... więc się trochę wpychałam między ludzi.
w samolocie byłem mocno podekscytowany -> całą drogę studiowałem kartę informacyjną dotyczącą lądowania na wodzie, zakładania masek tlenowych, kamizelek ratunkowych i przyjmowania bezpiecznej pozycji, mama nie chciała ze mną współpracować za bardzo, bo była zmęczona i chciała trochę pospać, ale jej nie dałem, moja ciekawość świata zwyciężyła olbrzymie zmęczenie mamy i jej chęć do krótkiego cichego odpoczynku. więc musiała mi wszystko wytłumaczyć i opisać ze szczegółami. patrzyłem też za okno, ale ciemno było i nic nie widziałem. dopiero tuż przed lądowaniem zobaczyłem czerwony samochód na drodze.
bardzo szybko dolecieliśmy do Malmo, musiał być bardzo silny wiatr, bo samolot przyfrunął radykalnie wcześniej, ale ciocia Ola na czas pojawiła się na lotnisku i nas zabrała do swojego domu, do Kamyczka i babci Asi, która z nim została. po drodze pytałem o ten czerwony samochód, który widziałem z samolotu, gdzie on jest...
bladym świtem babcia Asia już odleciała do domku i mama została z Kamyczkiem, bo ciocia Ola zabrała babcię na samolot.

teraz zaś oglądam szwedzką telewizję, ale coś po angielsku w niej mówią, może nie ten przycisk wcisnąłem.

1 Comments:

Anonymous Olanglia said...

No, pieknie! Gratulujemy wytrwalosci w czuwaniu, widac zahartowany z Ciebie podroznik. Mama tez miala niezapomniane przezycia, moze teraz spi slodko?

10:40 PM  

Prześlij komentarz

<< Home