maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

poniedziałek, września 13, 2010

maraton

ale niedziela! nabiegaliśmy się niczym ci biegacze. z jednego końca ulicy na drugi. z jednego końca miasta na drugi... ech! a ja tak chciałem na tych trybunach na mecie zasiąść, ale panowie z karabinami nas nie wpuścili twierdząc, że to dla wipów. nie wiem, kto to wip, ale krzesełka na schodkach mi się podobają... może za rok zostanę wipem i mnie wpuszczą.
jednakże, udało nam się powitać na mecie tych czarnych chudych panów, którzy byli gonieni przez tysiące białych i im nawet uciekli, choć nie do końca ;-) pościg mi się podobał. chociaż tłumaczyłem mamie, jak mnie popędzała podczas naszej misji fotograficznej, że u nas na treningach piłki nożnej wcale tyle nie biegamy, bo my w miejscu ćwiczymy różne ćwiczenia.
tak kibicowaliśmy z wielkim zaangażowaniem naszych małych serc [było mi niewiarygodnie zimno w nogi, o co zrobiłem niemałą histerię, którą mama zignorowała namawiając mnie do podskoków, też mi pomysł?]:

mama udawała zawodowego fotoreportera i nawet jej się udało przez dłuższy moment, gdyż nie została usunięta z czerwonego dywanu i mogła prawie dotknąć tych pierwszych na mecie...

potem jednak mnie i sonię chcieli usunąć i zorientowali się, że mama jest farbowanym fotografem, do czego się zresztą przyznała. a nasza pasja do kibicowania słabła z upływem czasu:

kibicowaliśmy Justinowi, ale jakoś nie dogonił Kenijczyków ani nawet Etiopczyków - fatalnie! mama kiedyś dogoni [w niebie].
jedno fajne, że - za mamy przyzwoleniem i Justina brakiem sprzeciwu [nie wiem, co go tak ten bieg zmęczył... ale średnio kontaktował...] poczęstowaliśmy się z soniutką Justina czekoladą z worka pełnego niespodzianek, który wcisnęli mu na mecie; taki worek to fajna sprawa...

do naszego kibicowania dołączył franio ze swoją mamą i troszkę piknikowaliśmy na jednym skrzyżowaniu:


mamie było strasznie smutno, że nie mogła pobiec [w sumie nie rozumiem, czemu ktoś może być smutny, że się nie zmęczył jak pies, ale - jak widać - może]. jest nadzieja, że jak urosnę i zostanę Kenijczykiem albo Etiopczykiem, to inaczej będę patrzył na życie. póki co, Diego Forlan, względnie Michael Phelps powinni uważać na swoje posady... Rafael Nadal może już odsapnąć ...

a tu cała nasza reporterska biblioteka

3 Comments:

Anonymous CiociaOla said...

Piękne zdjecia Niniuś, powiedz mamie, że jest zdolna, i tę mgłę fajnie zrobiła, takie zdjecia są ciekawsze!

2:42 PM  
Blogger maddox said...

nad mgłą sam pracowałem. ferment, który siałem, skraplał się i zrobiła się fajna mgła :)

10:02 PM  
Anonymous CiociaOla said...

no tak... i jeszcze to CZADZENIE SONI, i efekt palce lizac

10:32 PM  

Prześlij komentarz

<< Home