maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

poniedziałek, czerwca 29, 2009

my i franio

od kilku dni mamy nowego braciszka. mieszka z nami franio. mamy wspólną sypialnię, wspólną bawialnię, wspólną jadalnię, wspólny plac zabaw (ogródek) i jest gwarno i wesoło.
dzisiaj franio (jak solidarnie izolowaliśmy się od soni) stwierdził, że my razem się bawimy, bo my jesteśmy braciszki!
robimy z franiem razem lodziki, franio wyspecjalizowal się w robieniu kawy z tatą, a ja zajmuję się mediacjami pomiędzy franiem i sonią. chyba zostanę mediatorem rangi międzynarodowej. nadaję się. odnoszę sukcesy.
gramy w chinola. tata wygral
pozujemy do zdjęcia

piractwo

piractwo jest dziedziczne. ja jestem piratem, sonia zatem rónież posiada cechy osobnicze pirata.
z tym, że ją charakteryzuje niesforność, która mi jest kompletnie obca.
ja jestem hak, kapitan hak, szpon zamiast dloni to mój znak. żelazny szpon, straszliwy szpon.... taka nasza domowa przyśpiewka... tubalnym głosem oczwiście wygrzmiana.

piratka

środa, czerwca 17, 2009

czekając na godota

czekamy i czekamy. a godota wciąż nie ma...
godot?

sonia się wdzięczy...
sonia królewna

u babci

byczymy się u babci na kanapie i oglądamy bajkę najpewniej. nasze miny nie zdradzają oznak refleksji...



a inną razą malujemy u babci farbami. ja maluję jakieś dzieło - wisi teraz na lodówce, to zdecydowanie dzieło. sonia coś tam też próbuje, nie można nazwać tego wybitną twórczością, ale może jeszcze coś z niej będzie...

środa, czerwca 10, 2009

wszystkie poranki świata

sonia ciągle podkresla, że mama kinga a tata piotr i że mama soni. i czasem już język jej się plącze od tych odmian zaimków...

wczoraj rano, kiedy sonia wstala i poszla na dól, znalazła mamę w ogródku i z wielkim entuzjazmem ją powitała:

"znalazłam mamę moją soni!"

a dzisiaj z kolei, jak się przemieszczlismy z samej góry ku dolowi, odbylismy taki dialog:
sonia: mama jest na dole
ja: sonia, to nie jest tylko twoja mama!
sonia: moja i twoja mama.

sobota, czerwca 06, 2009

zakończenie roku i występy

dzisiaj były występy. mieliśmy w przedszkolu zakończenie roku. występowaliśmy, tańczyliśmy, śpiewaliśmy, bawiliśmy się pysznie. były kiełbaski i dużo dużo słodyczy.

nasza grupa zrobiła niezłą choreografię. byliśmy dobrze zsynchronizowani i znakomicie udał się nasz pokaz.
skomplikowana choreografia
synchronizacja że hej!
potem z sonią ogladaliśmy występy innych grup i sonia udawała, że jest z nami w grupie. ale jej pozwoliłem.
sonia się przykleila do naszej grupy za moją aprobatą
sonia wsród nas
potem mieliśmy drugi występ i tak obsługiwaliśmy z chlopakami samolot, a dziewczyny były kurkami.
nasze chlopaki, niezla paczka
nasze kurki
a potem byl występ angielski: wszystkie dzieci śpiewaly z panem bartkiem!
śpiewamy po angielsku
ja spiewam po angielsku

a jak wrócliśmy do domu, to pozostając wciąż w odpowiednim nastroju stworzylem nową pieśń, którą odśpiewałem dla rodziców.
pieśń brzmiała mniej więcej tak [linia melodyczna nie do powtórzenia...]

"tenis. i możecie siadać na wszystkim. nawet na krzesłach, nawet na lustrach, nawet na szafkach, nawet na kosiarce, nawet na wózku, nawet na kwiatach, nawet na lalce, nawet na małym stoliku....
szkło. i to juz koniec tenisa."
[i w tym momencie tata powiedział, że wyję, a ja mu powiedziałem, ze ja nie wyję tylko sobie tak śpiewam...mama potwierdziła, więc przysiadłem się do niej.]

"a teraz zaśpiewam koło kingi.
żegnajcie nam dzis hiszpanskie dziewczyny..." [i tak dalej jak szanta idzie...]

pięknie doprawdy.

"no i znow bijatyka, znow bijatyka, bijatyka caly dzień...i porąbany dzien i porąbany leb, dalej bracie az na dno...
tenis się musi do nas przybliżać. bo bedzie orkiestra tenisowa. panowie, którzy graja w tenisa i panie, które graja w tenisa, zapraszamy na scenę.
no i zaczynamy!!
chwila chwila.
tenis dzisiaj do nas przybywa. na ratunek. żeby zagrał nam tenisa. i żeby i żeby i żeby nam pograł w tenisa. i żeby w piłke nożną. i żeby wszytko tenis nam pograł. i żeby-śmy już szli do domu i byśmy juz spali. bo juz robi sie tak ciemno. że musimy iść spać.:
[tu mama zaczęła klaskać, a tata pozostał niewzruszony, więc musiałem zainterweniować jako artyska bez poklasku]
"a mąż, to co?
klaszcze czy nie?
klaszcz, mężu! co za wspomnienie, KLASZCZ.
głośniej!!!!"[bo tata zaklaskał cicho.]