maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

sobota, lipca 28, 2007

wyjechałem

na wieś!! rodzice się mnie pozbyli na dwa dni, a zabrali mnie do siebie dziadek i ciocia. nieźle, co! podobno byłem grzeczny, choć cokolwiek absorbowałem uwagę moich opiekunów. to nic nowego dla wszystkich, którzy mnie znają... okazałem się przydatny do prac w ogrodzie i na tarasie oraz jadłem zauważalne ilości pokarmu, więc nie zawsze jestem ekonomiczny, jak się wydaje moim rodzicom... choć w sumie dla nich jestem - korzystam z pełnych lodówek u innych. niegłupie rozwiązanie.
sonieczka zainteresowana biżuterią...baby!
a sonia wykorzystała moją nieobecność i się wkręciła na imprezę imieninową mamy i cioci ani u cioci agatki... wredota mi nawet kawałka ciacha nie przyniosła lub z ptaszka małego choć parę udeczek... nie żebym jej cokolwiek wypominał. dziś się z nią należycie przywitałem i na MÓJ widok przestała wreszcie wyć, co czyniła większość dnia. ma się tę siłę przebicia i autorytet u siostry!!

wredoty niebieskie oczęta

środa, lipca 25, 2007

wroc-LOVE

lowe-krowe
sonieczka w drodze na imieniny (24 lipca: Kingi, Krystyny:-) wizyta Kingi u pani Krysi. cóż za zbieg okolicznosci - ojeju!
mnie nie zabrali na imprezę, bo się mnie najwyraźniej wstydzą. ja nie mam takich różowych sukieneczek w serduszka...

wtorek, lipca 24, 2007

mamy imieniny

my tu mamusi na imieninki zagramy jakiegoś marsza albo inny popularny utwór. udało mi się wcisnąć koło sonieczki, choć musiałem wciągnąć brzuch. ale dałem radę. być może sonia też coś wciągnęła.
gramy na pianinie

a tu się soniusia stroi jak woźny w dzień nauczyciela :-)
elegantka. pfff. też mi.
pompony mi dajcie to trochę poskaczę

aha, dziś się wprosiłem do pani sąsiadki na grilla (ostatnio wprosiłem się na obiadek, ale zapomniałem i poszedłem spać. frajer ze mnie). ale dziś stanąłem na naszym płotku, jakiś metr na ziemią [bosy i odziany w piżamkę, w której miałem spać, ale sprzeciwiłem się woli mej matki, która też mnie zignorowała i nie próbowała na siłę uspać], przewiesiłem się przez ogrodzenie, na posesję pani sąsiadki i tym samym MUSIELI mnie zaprosić na grilla, którego od razu dostrzegłem mym bystrym okiem [oko mam bystre, jeno głuchy jestem]. no to dałem się błyskawicznie ubrać mamie, żeby nie stracić żadnej cennej minutki, no i przez ten sam płot i to samo ogrodzenie zostałem przerzucony do pani sąsiadki i zaczęła się impreza! ja to obrotny jestem. wszędzie się wkręcę...

niedziela, lipca 22, 2007

dolina baryczy

dolina baryczy. gruszeczka. gola (bule). hustawka. grill. ciocia. wujek. saba. deszcz. wiatr. slonce. chmury. sosny. dźip tatusia (tzn. mój, ale tata mi wmówil, że to jego duży dźip). grzybów brak.
sonia robi żólwia
hustam się na fajnej hustawce od cioci Basi

czwartek, lipca 19, 2007

hej

"HEJ! mam na imię Piotr"
tak zaczepiam każdego napotkanego na drodze przechodnia, kiedy pomykam na moim rowerze...
a ludzie odpowiadają: "hej!" i są przekonani, że mam na imię Piotr...
hehehe. ale łatwo ludzi zrobić w balona :-)

nie do końca pojmuję ideę aportowania: rzucam Aldusi piłkę, po czym sam za nią biegnę (za piłką i tym samym za Aldą)... doprawdy niezrozumiałe.
aport!

Sonia ma już 5 miesięcy (dzisiej!!) i waży jak przeciętna dwu-i-pół-miesięczna dziewczynka. ale uśmiecha się zabójczo i tak. i powala tym na kolana każdego (przechodnia i nie-przechodnia). no i siedzi już i chce wstawać, ale jej nie pozwalam. przyciskam do maty i mówię: "leż Sonia". cudnie się z nią bawię, a ona ZAWSZE rozentuzjazmowana reaguje na moje przyjacielskie zaczepki i braterską miłość (φιλεω).
sonia i żyraf siedzą na kanapie i się uśmiechajo

piątek, lipca 13, 2007

my tu gadu-gadu

się smieje
hoho

środa, lipca 11, 2007

z buta

a w ryj chcesz?

ale mam groźną siostrę. to był cios skierowany w kierunku wujka dywana, który ingerował w soniusi prywatność.

piątek, lipca 06, 2007

góry

pojechaliśmy w góry i odpoczywaliśmy. mama i tata i sonia nic nie robili, za to ja bawiłem się z dużą dziewczynką, grałem w piłkę w wujkami, no i byłem na spacerze w górach, w lesie, nad strumieniem i było wspaniale.
i jak wracaliśmy z gór, to już nie miałem kompletnie sił i spałem całą długą drogę do domu. nieźle.
troche padlem
będzie więcej zdjęć, ale wujek musi przysłać.

wujki dały zdjęcia. oto kilku z nich:
lew i żyraf - dwóch bliźniaków soni:
bohaterowie wyjazdu

sonia w objęciach jednej ze swoich wyjazdowych niań [tu: wujek marek]



udalo mi się przechwycić mamy okulary... jednakże nie na zbyt dlugo, ale zawsze cos:
mierzę se okulary

tata trochę jak sierota z poronia, choć zabraklo berecika... moja gitara zrobila furorę - to oczywiste:


a tu wujek dywan w akcji... hmmm...
wujek dywan w akcji

wtorek, lipca 03, 2007

bilans soni

jedziemy do rynku sonia umie:
  • gryźć szczebelki w swoim łóżeczku

  • pogłaskać mnie po główce, jak też ciągnąć za moje włosy

  • pięknie się usmiechać i wpatrywać we mnie z podziwem

  • żuć własne stopy


sonia nie umie:
  • pogryźć ciasteczka, które wkładam jej do buzi

  • grać na gitarze

  • biegać po schodach

  • jeździć na rowerze



co jeszcze umi?

poniedziałek, lipca 02, 2007

łobuz i muzyka

mały łobuziak jesteś sonia - najlepiej pasuje do poczynań mojej malutkiej soni.
mama zostawia ją do spania w łóżeczku, ze smokiem w gębie, okrytą poszwą, po czym kiedy wraca za kilka minut, przygnana pokrzykiwaniami i dziwnym grzechotem, zastaje sonię w przeciwległym kącie łóżeczka, pod przewijakiem, bawiącą się grzechotką (skąd ona ją wzięła? hmm)...

a dziś od rana śpiewałem soni piosenkę:
"sonia ma przygodę, że ma zabawki"
"sonia nie umie zbudować statków i motorówki"uprawiam muzykę
potem sonie uczylem grać na gitarze i sonia miala grać na mojej gitarze, a ja grałem na bębnach i dalej piałem uroczo (jakby to powiedziała pani sąsiadka)
domowy duecik

sonia z utęsknieniem spogląda na moją gitarę:
kiedys i ja zagram

a w przerwach między kolejnymi utworami bawiłem się z sonią jej zabawkami tudzież robiłem nieboraka:
nieborak, jak uszczypnie to będzie znak!
ł

duży rower

mój ulubiony rower
już mam duży rower. zostałem skutecznie ZACHĘCONY przez rodziców do korzystania z toalety. opylało się. już nie sikam na taras, żeby się pochwalić przed Jagusią i jej rodzicami, ale do ogródka tak - bliżej natury człowiek, to mu przyjemniej.
a na rowerze to jeżdżę szybko, umiem pedałować, skręcać, dzwonić dzwonkiem, jestem już zaznajomiony z zasadami ruchu ulicznego, z pasami, z drogami dla rowerów, etc. kilka razy się wywróciłem, jakem skręcał, ale to przez te dziadowskie malutkie kółka po bokach...
bywa że na mój duży rower mówię, że "jest malutki, taki mięciutki". w sumie fajnie się rymuje, to chyba dlatego tak mówię, bo mięciutki on raczej nie jest...
mama z sonią i JA