maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

wtorek, stycznia 30, 2007

model

w sobotę miałem pierwszą prawdziwą sesję w studiu fotograficznym. jedno jest pewne: na modela się nie nadaję, mimo że te dwa zdjęcia rzucają cień na ów pogląd:
gapię się w obiektyw, ale też się ruszam
gapimy się z mamusią w obiektyw i mamusia mnie trzyma

zdjęcia zrobiła ciocia Ania (pseudominu artystycznego nie znam), która robi piękne zdjęcia, jak widać. umi. i jak z mamusią jej pozowaliśmy, to trzymaliśmy się za rączki i ja różne wygibasy wyczyniałem, bo to zawsze weselej i bardziej atrakcyjnie tak machać nóżką i kręcić się wokół własnej osi, zwłaszcza, jak ciocia próbuje zrobić ostre zdjęcie i zmieścić nas w kadrze... takie tam pierdoły.
show biznes jest lepszy, bardziej się ku niemu garnę. w studiu od razu znalazłem se bratnią duszę:
na basie mykam myk myk

sobota, stycznia 27, 2007

gaworzę

buciki subtelne mam i sprzęt też bez kontekstu - tak o - sobie mówię raptem do mamusi:
"mały łobuziak jesteś, mama"

"mama, głupol jesteś [brzmi, co prawda, trochę jak gapol]"

a inną razą sobie śpiewam od samego rana albo od samego wieczora:
"jestem sobie pepolaczek, nie grymaszę i nie płaczę, na BĘBNACH marsza gram, ram-tam-tam"
"kto jest beksą i mazgajem, ten się do nas nie nadaje. ram-tam-tam..."


"ram-tam-tam" przewija się dość często, w różnych okolicznościach, bo to takie poręczne.

a dziś taki wniosek wysnułem z bajki o Czerwonym Kapturku:
"wilk je obiad u babci" kiedy właśnie wilk połknął babcię i rzucał się na Kapturka... no bo tak było. to prawda.

pac-pac w radyjko.
"czemu nie gra muzyka?"
"graj muzyka, graj instrumenty"

pac-pac-pac łapką w radyjko ponownie - "juz naprawiłem", mimo że nic nie uległo zmianie... radio dalej nie grało...

bywa, że tak wypoczywam:

czwartek, stycznia 25, 2007

horror jaki?

ciekawe, co może wywołać taką reakcję publiczności?
łooooooo łooooooohoooohoooo

przecież to tubisie :-) wiadomo.

wtorek, stycznia 23, 2007

auto świat

to też nie jest zepstuy samochód w sumie to bardzo interesująca gazeta, gdzie można tyle niezepsutych samochodów zobaczyć. w kąpieli przeglądałem z tatusiem gazetkę i paluszkiem wskazywałem każde jedno auto, którego zdjęcie było w niej zawarte, z takim oto wyrafinowanym komentarzem:
"to też nie jest zepsuty samochód"
i tak ze 150 razy, bo tyle gdzieś jest zdjęć samochodów w Auto Swiecie... warto nadmienić, iż intonacja była nad wyraz bogata, bo mogłoby się komuś wydawać, że to nudne, co mówiłem, ale wcale nie! warto obejrzeć filmik z nagraniem :-)
no i zdarzyło mi się kilka razy wtrącić coś ponad "to też nie jest zepsuty samochód", a były to:czytamy
"to jest dźip"
"dźip nie jest zepsuty"
"samochód TEŻ nie jest zepsuty"
"ten jest brudny"
"to jest wyski-źgowy"


hasło "jeszcze pokaż" pojawiało się regularnie i znaczyło, że tata ma obrócić stronę w gazecie, gdzie odnajdę kolejne auta, które "też nie są zepsute". choć było kilka zepsutych... ale niewiele. chyba jednak stawiają na prezentację niezepsutych pojazdów.

poniedziałek, stycznia 22, 2007

skrzypek

gram sobie będzie ze mnie lub jakiś inny...
w nowym domku miejsca na fortepian nie będzie, ale dwa domy dalej mieszka pani nauczycielka muzyki, do której tatuś mnie już zapisał na lekcje: gitara i/lub pianino. w porywach będę grywał na mojej ulubionej perkusji oraz na owych skrzypkach... tych lub innych...

elementem mojego rozwoju muzycznego jest robienie hałasu.
"mama, popatrz, robię hałas. uuuuuuuuuuuu." [owe "uuu" bynajmniej subtelne nie jest; bardziej przypomina wycie niedźwiedzia], ale bez "uuuuuuuuuu" dzień stracony.

sobota, stycznia 20, 2007

moja buda

każdy ma swoją budę. jeden taką, drugi inną.
ja mam taką:
azor do budy!
piesku, do budy!
buda!

poniedziałek, stycznia 15, 2007

bajki nie tylko dla dzieci

czytam CRN-a
czytam bajkę o kompunterze.

edukacja misia

jestem kompunterem misia mam. dbam o jego należyty rozwój. kiedy dziś się bawiłem w kompunter, znalazłem w torbie na siebie "coś ważnego do kompuntera" [tak mi mamusia powiedziała], po czym zerwałem się na równe nogi, czem prędzej pokonałem odległość pomiędzy kuchnią a kanapą, zaprezentowałem misiowi ów skarb i poinformowałem mamusię, że:
"pokazałem misiowi [coś] ważnego do kompuntera"
tym czymś ważnym była podczerwień. misio się nie wzruszył. widać bardziej wyedukowany niż Ninio.

rower w błocie potem tata wrócił z pracy. rowerem. i postawił rower w pokoju, a rower był cały w błocie. uznałem za słuszne poszerzyć misia wiedzę, więc przyciągnąłem go do jednego z obiektów mojego uwielbienia i powiedziałem tak:
"tu jest błoto, misiu"

a gdy skończyłem czytać książeczkę z mamusią, a tą książeczką były "Grzyby" Jana Brzechwy, to po piątym chyba czytaniu podjąłem męską decyzję, że nam już wystarczy, no ale misiu jeszcze jest, więc wręczyłem mu książeczkę z tymi słowy na ustach:
"czytaj, misiu!"

wtorek, stycznia 09, 2007

czółko bam

ikeja

konik do pokoju ninia wczoraj mamusia i tatuś zabrali mnie do ikeji. ikeja to fajne miejsce; nie pamiętam, żebym tam wcześniej bywał, chyba rodzice ukrywali je przede mną, ograbiając mnie z tylu bogatych przeżyć. no więc jak tylko tam weszliśmy, zobaczyłem na szybką dużo kolorowych kulek i powiedziałem: "Tam!", gdzie zaraz rodzice mnie zabrali! wspaniale było. te kulki... ta zjeżdżalnia... te pluszaki pływające wśród tych kulek... wow!
dzieci nie było wiele, bo to już wieczór był, więc i ikeja była pusta, ale mamusia i tatuś kupili mi piękną lampeczkę: miałem do wyboru konika i robaka i wybrałem KONIKA: taka lampka będzie w moim nowym pokoju!
świetnie się będzie komponować z moimi pieśniami: "konik na biegunach", które tak wspaniale intonuję przy akompaniamencie bębnów.

niedziela, stycznia 07, 2007

młody narciarz

trenuję na sucho
nie ma - co prawda - śniegu, ale na narty zawsze jest dobra pora. dziś panowie jeździli slalomy w telewizorze u babci, a ja ćwiczyłem na sucho. świetnie mi szło, mimo iż wielu panów ciągle się przewracało i mnie dekoncentrowało.

sobota, stycznia 06, 2007

się robi

wylała się herbatka... [z odrobiną mojej pomocy, ale wcale nie celowo!]
no i trzeba było pościerać podłogę, co uczyniliśmy z tatusiem.
pomagałem, bo trzeba pomagać!
ścieramy podłogę z tatusiem

piątek, stycznia 05, 2007

gatki szmatki

sam jem zupkę co widać
stałem się cokolwiek małą gadułką. buzia mi się nie zamyka i gadam trzy po trzy, choć czasem całkiem sensownie!
ostatnio stała na blacie kuchennym miseczka z moją zupką, której wczesniej nie zjadłem, więc wszedłem sobie na stołeczek i sobie chlipałem łyżką ową zupkę, gdzie było dużo makaronu, który bardzo lubię i tak sobie komentowałem całą sytuację:
"sam jem. ninio nie spat. je."

siorb siorb

inną razą siedziałem sobie na moim nowym pięknym niebieskim krzesełku Mammut, przy nowym pięknym czerwonym stoliku Mammut i zacząłem się drapać w plecy, w zasadzie już nieco pod pieluszką i tak oto opisałem rzeczywistosc:
"ninio dubi w pupku."

dzis rano, jakem wstał, podreptałem do sypialni rodziców z pieskiem, wskoczyłem na łóżko koło mamusi i po odbyciu wizji lokalnej, kiedy moje oczka nie dostrzegły nigdzie tatusia (nawet pod poduszką), wyciągnąłem prosty wniosek, jak to w piątek rano:
"nie ma tatusia. pojechał na budowę." [co okazało się najprawdziwszą prawdą]...
lecz jak tylko spojrzałem za okno, zobaczyłem pracujący dźwig i zająłem się tymże tematem, w końcu pracujący dźwig jest zawsze najistotniejszy!

poniedziałek, stycznia 01, 2007

impreza Antosi

Antosia
to Antosia, która dzis skończyła roczek i byłem u niej na imprezie:-) ona wyglądała jak królewna, a ja zachowywałem się przyzwoicie, choć w pewnym momencie upatrzyłem sobie pyszną zabawę, jaką było wskakiwanie do jej łóżeczka, za co mamusia mnie karciła, ale mało skutecznie i z niezbyt dużą determinacją. poza tym, Jagusia też była na imprezie i żesmy się w trójkę pięknie bawili. i potem dostałem baloniki w prezencie od mamy Antosi i w samochodzie w drodze powrotnej się tymi balonikami zajmowałem i udawałem, że moja głowa to jeden z baloników i trułem trzy po trzy, jak to mam w zwyczaju ostatnio...
rodzice mieli niezły ubaw... dostarczam im całkiem przyzwoitą rozrywkę.
ciotki i moje kumpelki

szampański sylwester

zanim poszedłem spać jak co dzień, bo w końcu dzień jak co dzień, to odwiedziłem ciocię Olę i się trochę u niej rozerwałem - szampańsko wręcz - robiąc to, co w życiu najlepsze jest do zrobienia:

gramy pięknie razem
tulimy z mamusią
ciocia ma fantastyczne narzędzia