maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

środa, czerwca 29, 2011

absolwent

chcąc nie chcąc, zostałem absolwentem muzycznego przedszkola. nie można mówić o zbytniej wirtuozerii, jaką bym osiągnął w dziedzinie muzyki, jednak do powszechnej szkoły osiedlowej mnie przyjęli.
coś tam zagram, coś tam zaśpiewam, coś tam coś tam... zbuduję z klocków lego :-)
teraz już całe życie będę umiał więcej i więcej, ale czy to dobrze?


ja i kumpliki

moja droga urocza siostra

niedziela, czerwca 12, 2011

półmaraton Grodzisk Wlkp.

mama biegnie

biegnie i się cieszy
mama dziś wróciła do domu z nowym medalem: piękny. [będzie zdjęcie, jak już się wywoła :-) ]
zdobyła go w pięknej sportowej rywalizacji, ścigając się do samej mety!

30 m do mety

rzut na taśmę

sobota, czerwca 11, 2011

zabawa w sprzątanie

dzisiaj mieliśmy pyszny dzień. rano bawiliśmy się pysznie z Sonią w naszych pokojach, będąc pokojowo do siebie nastawionymi, co bardzo cieszyło mamę, która próbowała sobie jeszcze spać.
wyjątkowo pyszne okazało się być śniadanie: kanadyjskie naleśniki z syropem klonowym, które mama z Sonią przyrządziły bez mojej wiedzy -> doprawdy byłem zachwycony rezultatem, co okazałem w ilości pochłoniętego pokarmu. oboje z Sonią nie pozwoliliśmy, by choć jeden naleśnik trafił do żołądka innego niż nasze.
trawiąc treści żołądkowe, zająłem się edukowaniem Soniutki w dziedzinie elektroniki. trzeba przyznać, że siostra moja nie pojmuje w lot koncepcji obwodu zamkniętego, aczkolwiek świetnie szło jej konstruowanie wszelkich obwodów w moim nowym warsztacie elektronicznym -> żaróweczka się zaświecała, dioda się zaświecała, głośniczek wył... taki mam świetny zestaw "tajemnice elektroniki" i postanowiłem kilka z tych tajemnic udostępnić mej drogiej siostrze.
mając wciąż wzmożone siły po wysokokalorycznym posiłku, z pasją oddaliśmy się zabawie w sprzątanie. świetnie odnalazłem się w roli lidera pionu sprzątającego, oddanego swej pasji, z przejęciem i inicjatywą wypełniając zadanie, które sam sobie wytyczyłem. mama była zachwycona, co najmniej jak ja tymi porannymi naleśnikami. skończywszy jedno zadanie, od razu wytyczałem sobie [i Soni] kolejne, realizując je równie skutecznie. nasza mrówcza praca u podstaw przyniosła owoce w postaci lśniącego domu [może niekoniecznie całego, ale trzech poziomów na pewno].
kiedy już wszystko lśniło, udaliśmy się z sonią na taras i przy akompaniamencie gitarowym urządziliśmy koncert dla osiedla, bo z całą pewnością nasza pieśń niosła się szeroko w eter. przy okazji warto zaznaczyć, że przebywając na tarasie nie brudziliśmy domu, który pochłonął tyle ciężkiej pracy w kierunku błysku.
to się nazywa pracująca sobota.
potem już nie było takich wyzwań... kolejna sobota za tydzień... do tego czasu spokojnie nabrudzimy.

piątek, czerwca 10, 2011

PB: over 100k

i nie jest to mamy PB [personal best], czyli życiowy rekord, lecz taty, któremu udało się osiągnąć wspaniały wynik w locie na paralotni:
http://xcc.paragliding.pl/module.php?id=21&l=pl&contest=PL&date=20110519&reference=abae76451f740d2f

każdy sprawny w czytaniu wie, analizując mapę, wykres oraz zestawienia, że tata osiągnął swego rodzaju szczyt.

Sklasyfikowany dystans:112.10 km  
Średnia prędkość:21.23 km/h

mama natychmiast podchwyciła owe 100k, które w jej przypadku miałyby dotyczyć przebiegniętego dystansu, ale wszystko przed nami. ja natomiast myślę, iż osiągnę w tym tygodniu rekord w ilości godzin poświęconych na budowanie LEGO i może też przekroczę setkę :-)


tata lata