maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

niedziela, grudnia 30, 2007

chleba takiego jak ten od cześka...

jem kanapkę

chleb się chlebie.

sonia się delektuje chlebkiem!

co to takiego dziwnego? trzeba pozbierać okruszki

sobota, grudnia 29, 2007

sonia u koleżanki

sonia pojechała do swojej koleżaneczki-przyjaciółeczki w odwiedziny. ja zostałem wyłączony ze spotkań towarzyskich. uznano widać, że się nie nadaję... być może jestem podłym wrednym antypatycznym stworem, którego nikt nie chce gościć w swoim domu, ale w sumie swego czasu pełniłem rolę bawidamka i całkiem sprawnie mi to szło.
w każdym razie, sonia dobrze się u koleżanki bawiła:
sonia i ania się bawią
pileczka w ruch
jednak ania nie do końca aprobowała soni towarzystwo. widać, że mnie tam zabrakło. ewidentnie.

choć się potem troszkę do soni przekonała i razem zajmowały się kartonem poszukując skarbów. może na jednym wysypisku skończą...

środa, grudnia 26, 2007

lodowisko

bardzo lubię chodzić na lodowisko. zwykle chodzę z babcią asią, jednak od kilku dni chadzam również z rodzicami. i nie jeździmy na tym lodowisku, gdzie jest ogrodzenie i pan ochrypłym wielce zachęcajacym głosikiem wywala ludzi z tafli, jeno my jeździmy na pergoli, bo tam jest fajniej, jest lepszy lód, nie trzeba płacić i nikt nie ryczy, że czas już schodzić...
no i cala rodzina się ślizga bez łyżew... nawet sonia. a dziś też jeden pies był. bez łyżew. ja próbuję już się ślizgać na jednaj nodze, ale jeszcze na dwóch nie do końca mi wychodzi. ale wiadomo, nieco poćwiczę i będzie ze mnie jeszcze jaki grzegorz filipowski. wszystko przede mną!
zaraz wykonam potrójnego axla
póki co leżę... nie zaliczą mi tego skoku...
sonia też się slizga

goście

my tu gadu gadu
dzisiej odwiedzili nas goście z torunia. nie przywieźli pierników, ale to nic, bo ja mam piernik od babci i i tak nie lubię. mała strata zatem. bawiłem się w wiktorem i bardzo brzydko nie dzieliłem się z nim zabawkami, więc jak się nadarzyła okazja [patrz zdjęcie powyżej], to on czmychnął na górę, żeby pobawić się tymi autami, co je wczoraj dostałem od Aniołka czy innego Wujka. soniutka bacznie obserwowała helenkę i była wielce kontent, że mamy tylu wspaniałych gości. jednak sonia to zwierzę stadne, widać.
helenka pod stolikiem
sonia bezczelnie folguje swojemu zamiłowaniu do flory i nawet jak byli goście próbowała wykorzystać chwilę i zerwać kilka listków z kwiatka... czaiła się, czaiła i została przyłapana na gorącym uczynku. a tu cię mamy!!!
stanowisko dowodzenia do dzieła!

wtorek, grudnia 25, 2007

wigilia i święta

bardzo świadomie przeżywam tegoroczne święta. wigilię mieliśmy wczoraj później niż planowaliśmy, gdyż mamusia spędziła pół dnia na ostrym dyżurze chirurgicznym w szpitalu wojskowym, gdyż miała podejrzenie zapalenia wyrostka. ale jednak wróciła do domu z tatusiem i mogliśmy razem ucztować, choć mamusia nic nie mogła jeść, ale to w sumie podobnie przeżyliśmy wczorajszy dzień, jeno ja z wyboru a mama z przymusu. mnie, daleko bardziej niż przyziemne sprawy żywieniowe, interesowały prezenty. w końcu się doczekałem ich dystrybucji i rozpakowania. zostałem asygnowany na dystrybutora, więc wybierałem paczkę ze sterty, podawałem osobie wskazanej przez babcię, po drodze paczkę rozpakowując, po czym przekazywałem rozpakowany prezent właściwej osobie z wdzięcznym "Twoje!" na ustach.

niedziela, grudnia 23, 2007

małpy w kąpieli

się kąpiemy razem z soniusią
dzisiaj po raz pierwszy kąpaliśmy się razem z soniuchą. już jest "trochę duża" i możemy razem się taplać w jednej niecce. sonia bardzo przeżywała naszą kąpiel i przez większą część robiła "splash", czyli "plusk-plusk" swoimi łapkami (rozbryzgując niemałą ilość wody wokół siebie, czyli na mnie również) i bardzo ją to bawiło. ja postawiłem sobie za cel umyć jej główkę, w końcu niech wie, że kąpiel to prawdziwy koszmar... ale sonia tak nie uważa... mimo osiągniętego przeze mnie celu... hmmm...

sobota, grudnia 22, 2007

sonia 10m



czerwony kapturek powrócił zaprezentować swoje drugie oblicze.
sonia wygląda jak duże grube dziecko - haha - a ona znów mi do pięt nie sięga... na 10 miesięcy waży 7340 g, gdzie JA - wiecznie za chudy, wiecznie szykanowany, wiecznie postrzegany jako wypadkowa chorób metabolicznych i wad genetycznych - miałem o 0,5 kg więcej! ha! lecz dzięki smukłej sylwetce mej siostry (choć ostatnio zaczął jej brzuch wystawać... może nosi zbyt obcisłe stroje podążając za współczesną modą), jestem w stanie przenosić ją przez cały dom, od barierek do okna i jeszcze mi nie wypadła. ja rosnę w siłę. "jestem taki duży aż do nogów".

kolęda hej!

kolęda 1 [poniekąd autorska]:
"przybiegli do betlejem pasterze, grają skocznie dzieciom na teczce."

kolęda 2 [w pełni autorska]:
"mały dzidzius jest chory..."

lubię kolędy. lubię kolędować. lubię, jak mi mama na dobranoc prezentuje cały szeroki asortyment.
tata nie lubi. niczego. tata jest nudny.
a ja Cię tata nie lubię.
a ja lubię Filipa.

czwartek, grudnia 20, 2007

czerwony kapturek

gruby brzuch wystaje ból istnienia bywa bolesny

smok

ninio: idzie smok.
tata: wawelski?
ninio: nie. normalny. przepraszam.

wtorek, grudnia 18, 2007

jest trzeci ząb!!!

hurra. doczekaliśmy się górnej lewej jedynki u soni. tyle już nam pluła i marudziła, ale się w końcu wykluła... no. jeszcze tylko 17 ząbków!
my się tulimy

a poza tym, łazęga przemieszcza się już całkiem sprawnie, choć oczywiście wiele jej brakuje do mnie.

czwartek, grudnia 13, 2007

wiewiór

"ha, jestem zdolny. ty to nie umiesz wycinać"... (zwymyślałem mamie)

poniedziałek, grudnia 03, 2007

czytam


i śpiewam:
"Panie Janie, w Kazakstanie, wszystkie dzwony biją bim bam bom"