maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

wtorek, listopada 28, 2006

imię dla brzucha - POMOCY

brzuch w 30 tygodniu brzuch woła o pomoc. dalej nie ma imienia...
pomóżcie brzuchowi i zaproponujcie jakies dobre imię, bo będzie tak jak ja, bezimienny/a aż mu urząd nie wymysli...
więc jeżeli masz choć cień sumienia, nie pozostaniesz obojętny na apel mój i brzucha: wpisz swoją propozycję imienia.
no.
mam nadzieję, że wziąłem Was na litosc choć.

przytulny domek nasz

nasz parter: kuchnia w tle po prawej i przedpokój po lewej
zapraszamy na kawkę do nas: tu jest bardzo przytulnie i miło i sympatycznie.

a na deser moja poezja, która wkrótce ukaże się pod pseudonimem Ninio-Kononowicz:

Deszcz pada.
Ciemno jest.
Zimno jest.
Wszystko.

niedziela, listopada 26, 2006

wyrolowany

wczoraj mnie rodzice wyrolowali. położyli mnie spać o 16:00 na drzemkę (tzn. przed 16:00 sam zasnąłem w samochodzie, to mnie potem mamusia wtargała na górę do łóżeczka) i tak przespałem do samego rana!!!
o 19:00 tatuś zrobił numer z pieluszką i kaszką, który to numer powtórzył o północy... i ja - niczego nieświadomy - zostałem nieźle zmanipulowany...
prawdą jest, że dziś wstałem wyspany, wypoczęty i pełen dobrego humoru, co utrzymywało się do godzin popołudniowych, kiedy to, poszedłszy na drzemkę, uporczywie odmawiałem zaśnięcia, a w zamian wybierałem zabawę motorem, rozkręcanie kaloryfera i śpiewanie piosenek. tak mi minęła dzisiejsza drzemka... w końcu rodzice się złamali i zabrali mnie do siebie...

środa, listopada 22, 2006

kask

w życiu potrzebny jest kask. ja już o tym wiem od dawna. w zasadzie dzień bez kasku to dzień stracony. dobrze, że tatuś wraca z pracy. dobrze, że od razu mogę mu wyrwać z rąk kask i sobie poużywać. chyba, że mi nie pozwala. ale tu, najwyraźniej, dał przyzwolenie.
jadę sobie autkiem i mam kask wziuuuu

sobota, listopada 18, 2006

noc jak noc

jest noc. idę spać. lecz ponieważ spanie mało mi się opłaca, bo jak się śpi, to nie można się bawić, to zwykle (odkąd nie jestem za szczebelkami) wykorzystuję jak mogę każdą chwilę nieuwagi. i tak można mnie spotkać jak sobie zasypiam:
zasypiam. chyba widać.
lecz gdy przychodzi do mnie zniecierpliwiona i zdenerwowana mamusia, żeby mnie pouczyć i przywołać do porządku i się mnie pyta: „Ninio, chcesz karę?”, to jej szczerze odpowiadam: „w sumie nie…"
jak już zasnę, to różnie kończę. a potem, w środku nocy, tatuś zastaje mnie w takich oto okolicznościach:
sobie smacznie spię
w sumie dość zabawnie...

środa, listopada 15, 2006

halio

nieźle się wprawiam w zawód handlowca/telemarketera:
HALIO!
halio_halio!
ciekawe, jak klienci by reagowali na moje darcie się do słuchawki: "HALIO? HALIO?". zwłaszcza, jakbym rozmawiał z dwoma naraz...

domek

to będzie mój pokój już niedługo: na poddaszu od strony ogródka
[ten lisc raczej sobie podaruję... a rur też nie będzie widać :-)]

a tu trenuję bieganie po schodach: już niedługo będę po trzy naraz robił.

poniedziałek, listopada 13, 2006

serduszko

dzisiaj pojechalismy z mamusią do centrum. ale nie do centrum handlowego czy też centrum miasta, jak ktos mógłby przypuszczać... nie! pojechalismy do centrum chorób serca, żeby zrobić mi kontrolę po zabiegu rok temu.
najpierw trzeba było okrutnie długo wyczekiwać w poczekalni na naszą kolejkę. kiedy inne dzieci piły gorącą czekoladę, ja cierpliwie bawiłem się moją wołgą oraz cierpliwie uciekałem mamusi do holu, bo zawsze fajnie jest uciekać. wiadomo.
jak już doczekałem swojej kolejki, to byłem nieźle zakręcony i rozbrykany. ileż można przesiedzieć w nudnej poczekalni...
pani doktor mnie zbadała i oglądalismy fajną bajkę na ekranie monitora: moje serduszko :-)) i wołałem: "bajka, bajka". no bo to była bajka o jednym małym serduszku, które jest już całkiem zdrowe i następną kontrolę ma mieć za kilka lat, jak pójdzie do szkoły. bo kiedys pójdzie...
jak już zszedłem z kozetki, pani doktor wypisywała papiery, a ja co zrobiłem? wyłączyłem jej tą wielką maszynę, do której był podłączony monitor... usg chyba się nazywa... i byłem wielce rad, że takiego psikusa poczyniłem... mamusia była mniej rada... no i nie pozwoliła mi maszyny włączyć na powrót. pfff.

sobota, listopada 11, 2006

4:26

jesli o godzinie 4:26 nad ranem wołam: "Mamusia, oć. Mamusia, oć", to znaczy, że mam ważny powód. Uważam tak ja, i mamusia na pewno też tak uważa.
no bo w końcu, skoro rozpięły mi się trzy guziczki w moim pasiaku, co niewątpliwie stanowi dla mnie wyraźnie odczuwalny dyskomfort, to należy je natychmiast zapiąć i to własnie w owej chwili komunikuję mamusi: "Zapnij. Zapnij". I jak tylko mamusia zapina mi te guziczki, wtulam się w mojego misia i zasypiam.
chyba normalne.

poniedziałek, listopada 06, 2006

pan kotek był chory...

we wannie
i leżał w łóżeczku, chyba że z niego w nocy spadł.....
przed chwilą był u mnie mój ulubiony pan doktor; ćwiczyłem całe popołudnie: "Proszę usiąsć" i jak przyszedł do mnie do pokoju, to poinstruowałem go wielokrotnie: "Usiąć!"... no i usiadł...
badał mnie, stukał i pukał i wyszło, że symuluję... wcale nie jestem chory. tzn. jest tam jakis wirus, ale ja jestem od niego większy :-)
mimo choroby, przyjmuję kąpiele, choć udało mi się - nie musiałem myć głowy..

sobota, listopada 04, 2006

mamuty wciąż żywe

tata upolował dla mnie nowego mamuta. takiego mam tatusia...


i teraz jestem dużym chłopcem i spię w dużym łóżku jak dorosły. co prawda moja piżamka - PASIAKI - nieco zamazuje rzeczywistosc... ale co zrobić. lubię pasiaki.

ninio-bębniarz

nie wiadomo, jak to jest z tymi genami - mam jakies, czy nie mam... różnie ludzie mówią... komu tu dzisiaj wierzyć...
w każdym razie jak chwyciłem za pałki, tak nie przestaję grać. spiewam sobie przy tym różne piosenki, których nauczył mnie tatus albo teletubisie albo sam sobie wymyslilam i bębnię bębnię bębnię:
"mamusia fajna, mamusia jest" albo "drzewo drzewo drzewo drzewo drzewo drzewo drzewo"
oprócz tego złotego pudełka, elementem mojej perkuscji jest puste opakowanie po jakiejs herbatce granulowanej, której w życiu nie piłem... ale puszeczka fajna jest, akurat tu się gdzies zawieruszyła...
bebnie bebnie bebnie