maddox

czyli jakiego imienia nie mozna w Polsce zarejestrowac

czwartek, września 29, 2011

szkoła

chodzę do szkoły i już na nic nie mam czasu!
ledwo wstanę, już muszę się myć, ubierać, jeść, wychodzić, taki pośpiech okrutny...
a gdzie tu czas na zabawę, przeglądnięcie po raz tysięczny tego samego komiksu, pobudowanie z lego....

ale za to umiem już wykaligrafować kilka literek i napisać:
Tata ma ... [młotek] -> ale "młotek" nie umiem napisać, bo jest obrazek w książce :)
te literki są strasznie męczące, wczoraj Sonia chciała za mnie odrabiać lekcje i wypisywać: ooooooooooooooooooooooo, OOOOOOOOOOOOOOOOOOOO, TTTTTTTTTTTTTTTTTT, tttttttttttttttttttttt, i coś tam jeszcze.... ale jednak się zmobilizowałem i sam zrobiłem :)

piątek, września 16, 2011

tata reporter

muszę Was uświadomić, jakim wspaniałym reżyserem i fotoreporterem jest mój tata.
na biegu solidarności, który biegli w dniu moich urodzin wszyscy znajomi, mama, tata, ciocia Ola, ciocia Wichura, ciocia Agnieszka, wujek Tomek, wujek Tomek, ciocia Lila i wujek Czarek i Kubuś, ciocia Justyna i wujek Tadziu i setki innych osób, tata kręcił film i oto on:


Bieg Solidarności 2011 from pio on Vimeo.

niedziela, września 11, 2011

maraton WROCŁAW

troszkę było gorąco... 30 stopni w cieniu, w słońcu z 35, a przy asfalcie - 44..... a do tego zero wiaterku oraz zero chmurek na niebie.
ale się zgrzaliśmy z sonia i z tatą, jak robiliśmy ten hałas i kibicowaliśmy biegaczom na trasie dzisiejszego maratonu.
skoro Kenijczycy padają, mdleją i czołgają się do mety, to jak normalny śmiertelnik ma dać radę!!!
mama przebiegła, ciocia Monika z pracy przebiegła, wujek Tomek też przebiegł.
BRAWO!!!

w obiektywie Leona:


doczłapane do mety, z lekkim udarem mózgu:

jeszcze parę metrów

piątek, września 09, 2011

rower

mama potrzebuje rower do triathlonu. kask już ma, ale nie ma roweru (odpowiedniego).
dzisiaj tato zaproponował jej takie dwa rozwiązania:
http://allegro.pl/rower-szosowy-look-695-ipack-carbon-dura-ace-i1789206737.html#gallery

http://allegro.pl/peugeot-perthus-jak-nowy-reynolds-suntour-gpx-i1809195453.html#gallery
mimo, że ten drugi różowy, to jednak mama wybrała pierwszą opcję. ciekawe, kiedy mama zacznie na nim trenować :)
bo jeszcze zatroszczył się o mamy przygotowania do zawodów i podesłał taki filmik poglądowy, żeby się zainspirowała oraz podpatrzyła technikę:



ciekawe, jak na moim rowerze bym dał radę....

Kinderbal


stało się, że skończyłem siedem lat.
jestem 7 lat stary. dorosły już w zasadzie.
trochę w życiu już przeżyłem. trochę już zobaczyłem. a troszkę jeszcze przeżyję i zobaczę...
na imprezę urodzinową dla moich kolegów, zaprosiłem moich kolegów. z przedszkola. jeden przybył ze swoją siostrą zosią, która jest naszym nieodłącznym kompanem w zabawach, a dodatkowo - sonia miała się z kim trzymać. 
dom nasz prawie się rozleciał, kiedy 7 par zwinnych nóżek pokonywało kolejne drewniane kondygnacje... przemieszczając się z prędkością światła z poziomu 4 na poziom 3... w moim pokoju [poziom 4] składowane zostały wspaniałe pudła, które posłużyć nam miały do zbudowania bazy [jednak na poziomie 3 - w gabinecie, by było więcej miejsca na większą bazę]. sonia i zosia od razu podeszły do sprawy z inteligencją charakterystyczną światłym dziewczynkom i naznosiły wyposażenie kuchenne, by urządzić właśnie KUCHNIĘ w tejże bazie... my - chłopcy próbujący okiełznać emocje związane ze spotkaniem po latach - cokolwiek się szamotaliśmy, próbując w jakiś sensowny i jednolity sposób poradzić sobie z realizacją zadania....
budujemy bazę

by zregenerować mózgi oraz kończyny, zrobiliśmy przerwę od prac konstrukcyjnych na rzecz zaczerpnięcia świeżego powietrza i ubogacenia lokalnego krajobrazu bańkami mniejszymi i większymi... pyszna zabawa, choć nie próbowałem żadnej bańki skonsumować.

bańki małe i duże

bańki wielgaśne

to nie plama na obiektywie

to wielka bańka na niebie
kiedy bańki uleciały do nieba, powróciliśmy kontynuować wielkie budowle i udało nam się, przy pomocy taty, postawić zamek [z kuchnią w gmachu głównym]. co prawda, nieopodal zamku, powstało jeszcze więzienie, ale nie cieszyło się taką popularnością jak właśnie kuchnio-zamek.

baza nr 2 przerodziła się w pałac/zamek

sonia szykuje kawkę: "prawdziwa czy na niby?"
dzień niestety chylił się ku końcowi, każdy musiał na drugi dzień iść do szkoły [oprócz soniutki oczywiście], a więc znów obowiązki.

środa, września 07, 2011

sprawy poranne i popołudniowe


jest 7 rano. gramy z Sonią w szachy [te szachy Asterixowe, co dostałem na urodziny rodzinne, które odbyły się z poślizgiem, gdyż przecież musiałem medale zdobywać w dniu urodzin, logiczne]:

Sonia się zaniepokoiła w pewnym momencie:
"a czemu tu jest takie zamieszanie, halo halo?"
po czym za moment zrobiła mi szacha... zaskoczyła mnie....
a Sonia na to:
"szachu-machu i po strachu".
jednak zaraz zachachmęciłem i pokonałem Sonię. nie może Sonia ze mną wygrać przecież!

wróciłem wczoraj  ze szkoły i na mamy sugestię, bym odrobił lekcje, odrzekłem z wielkim przekonaniem:
"...jak to się mówi... najpierw obowiązki, potem zabawa"
mama była pozytywnie zaskoczona!

niedziela, września 04, 2011

rodzina na medal


medaliści

początek biegu dorosłych / fot. A. Wiśniewska

koniec biegu/ fot. A. i Sł. Wiśniewscy
będzie jeszcze fajny film, bo tata kręcił kamerką...

sobota, września 03, 2011

medal na urodziny

dzisiejszy dzień był bardzo długi i intensywny.
razem z solidarnością, obchodziliśmy dziś swoje urodziny. albo też wiele osób świętowało dziś na sportowo moje urodziny! dużo gości się zjawiło od samego rano aż do późnego popołudnia...
na urodzinowe śniadanie zażyczyłem sobie makaron z pesto, jak przystało na dobrze szanującego się maratończyka. ta strawa dostarczyła mojego organizmowi tyle energii, że mogłem śmiało stanąć do rywalizacji biegowej siedmiolatków. wstydziłem się pobiec, ale jak już pistolet wypalił na start, ruszyłem z kopyta dziarsko i w czołówce doczłapałem do mety. 1 km to wcale nie mało dla takiego małego chłopca jak ja - chociaż co ja gadam - jestem już konkretnie duży. mam 7 lat i chodzę do szkoły!!!

na starcie

sporo nas

całkiem sporo

meta już blisko

finisz

finiszuję

po biegu z medalami

jak ja już zdobyłem swój medal, w środku dnia nadeszła pora na bieg malutkich dziewczynek. Sonia wystąpiła w kategorii pięciolatek, gdyż młodszej kategorii nie było... dystans do przebiegnięcia dla małej soni okazał się dość długi, ale moja soniutka dzielnie biegła cały czas, z uśmiechem na ustach zdążając do mety, by tam odebrać medal, banana oraz batonika, nie wspominając o talonie na kiełbaskę oraz napój.
głośno zagrzewaliśmy ją do walki, niektórzy werbalnie zza bandy a inni całkiem fizycznie biegnąć obok i wspierając na całej trasie swoją obecnością. oprócz mamy, jeszcze Antek!

biegną przedszkolaczki

sonia się uśmiecha

już meta w miarę niedaleko

czterolatka przedszkolaczka medalistka

dobiegły

by świętować swoje urodziny z moim przyjacielem, poszedłem na noc do Filipa, gdzie spotkała mnie taka oto przyjemność:

torcik na prędce

czwartek, września 01, 2011

witaj szkoło!!!

idę na 11, więc się dopiero zacznie.
dziś będzie impreza, jak mama mówiła, więc mama idzie ze mną.
jak impreza, to chyba ciasteczka, cukiereczki, żelki, picie, jak to na imprezie... ciekawe ciekawe...

...
poszedłem z mamą, a także z Filipem i jego mamą, a w szkole dołączyli do nas tatusiowie.
kazałem mamie ubrać się adekwatnie do mnie - mama chciała iść w różowej bluzce [i różowych butach!!!], ale powiedziałem, że "w tej białej koszuli lepiej". mama więc dostosowała swój strój do moich wytycznych: czarna spódnica, czarne buty i biała koszula, no i biżuteria ode mnie. no, udało się wyglądać odświętnie i elegancko, choć ja planuję codziennie chodzić do szkoły w garniturze, bo bardzo mi się podoba. tyle, że zamiast chodzić - będę jeździć na rowerze.
ja i mama

pierwszak z rodzicami

w szkole był straszny tłum, w końcu 130 pierwszoklasistów z rodzicami to naprawdę dużo ludzi... troszkę mnie onieśmielił na początku budynek szkoły, jednak szybko pokonałem wszelki stres i jak stary wyjadacz wkroczyłem w mury mojej szkoły podstawowej nr 91.
zebraliśmy się w sali gimnastycznej, by poznać wszystkich nauczycieli oraz zostać oficjalnie podzielonym na pięć klas, po czym po przemówieniu pana dyrektora udaliśmy się do swoich sal.

pokaźny tłum

moja klasa I E ma wspaniałą panią Kasię, z którą mieliśmy okazję poznać się dziś osobiście. jak się okazało, pani Kasia ma urodziny wtedy, kiedy ja, czyli 3 września :) to bardzo fajnie.
pani Kasia zaleciła rodzicom zabrać nas dziś na lody, a także przyprowadzić jutro przed 8 do szkoły, z którą mamy w planach się zapoznawać.
teraz już codziennie będę w szkole przed 8 rano, co oznacza, że będę musiał wcześnie wstawać i nie będę mógł z mamą chodzić na 7 na basen...

aha, impreza okazała się nieco inną niż przypuszczałem, nie było ciasteczek i cukierków, ale pani Kasia obdarowała nas lizakami oraz magicznymi niebazgrzącymi ołówkami.